Usunięte

Anthrax czuje sie lepszym(a) z nas Polakow bo to juz prawie nie Polak :D Mnie smiech ogarnia na tych, ktorzy nie czuja sie Polakami badz blizej czuja sie Anglikami jak Polakami :D co do Angoli to przypomnial mi sie znajomy menedzer sklepu z mojej bylej firmy, ktory kilka lat temu nie bedac glupim dzieckiem na wakacjach z kolegami podczas puszczania baka pobrudzil majtki.... ktore pozniej wyrzucil przez balkon wprost na parasol przy restauracji. Wg mnie bardzo dorosle i rozsadne rozwiazanie lol

Cytata z tego wczesniejszego artykulu:

- Tanie linie lotnicze przywożą do nas "turystów czwartej kategorii", którzy chcą się tylko wyszumieć. I trudno się dziwić. W Wielkiej Brytanii czy Irlandii puby zamykają o godzinie 23, a u nas kilka razy tańszy alkohol można pić na umór przez całą noc.

Turysci czwartej kategorii? Czyzby tylko Anglicy? A Polacy to kategoria ktora? S? Cham to cham, bez wzgledu na pochodzenie.

Cudzoziemcy to ciągle niewielki ułamek sprawców przestępstw i wykroczeń. Znacznie częściej sami padają ich ofiarą.

Najwyrazniej tubylcy sa bardzo przyjacielscy jak widac, sama slodycz.

Wlosi szaleja w Chorwacji, Rosjanie na Cyprze - jak sie buraka z domu wypusci to i sloma z butow wychodzi.

---

Jakos przez 8 lat pobytu w UK spotykalem glownie wyksztalconych, inteligentnych ludzi - moze to od srodowiska zalezy, w ktorym sie czlowiek obraca. Moze zamiast generalizowac warto znalezc lepsze towarzystwo?

Usunięte

Nie zarabiam kroci i mieszkam niedaleko council estate - po prostu unikam tego samego towarzystwa jakiego unikalem w Polsce.

Inna sprawa, ze ciagnie nas do ludzi przy jakich czujemy sie dobrze. A jedni lubia takich a inni innych - ale generalizowanie, ze nasi gospodarze to sama cholota jest chyba nie na miejscu?

Nikt nikomu nie kaze zamykac sie w elitarnym getcie, ale tez nikogo nie zmusza do mieszania sie z plebsem.

W Warszawie tez sa dzielnice gdzie sie nie chodzi po zmierzchu, i sa tez takie gdzie sie nie chodzi za dnia. Chamstwo jest wszedzie, tak samo jak bieda, zawisc i glupota. Najlepiej unikac tego w miare mozliwosci...

uprzejmie prosze powstrzymaj sie od ostobistych wycieczek, nie masz pojecia o kim mowisz

Niekoniecznie. Natomiast miał dużo więcej czasu od przeciętnego użytkownika tego forum, aby się z lokalną społecznością zintegrować.





Może nie do "bratania się", ale nawet mieszkając w całkiem przyzwoitym (wydawałoby się) miejscu, można trafić na nieciekawe sąsiedztwo. I trudno się tej hołoty pozbyć.

A bird in the hand is worth two in the bush
W 2004 po raz pierwszy wyjechałem do Londynu. Jak sporo z nas nie znałem języka, pozostawiłem też w domu rodzinę. Myślałem wtedy, że z czasem ją sprowadzę. Jakoś sobie radziłem z robót spod “ściany” za 3,5 - 4 funty na godzinę. Po paru tygodniach telefon z Polski, żona mówi wracaj, odezwali się ze szkoły masz robotę. W Polsce byłem nauczycielem.
No i po 6 tyg. wróciłem do kraju uczyć za 1200zł. Postanowiłem, że zainwestuję w siebie, język i za rok wyjadę znowu, dorobić na wakacjach. Tym razem pracowałem dla Polaka, był uczciwym budowlańcem, fachu poznałem, a i trochę grosza przywiozłem.
Następny raz to było w roku 2007, poprzedni jakoś odpuściłem, wtedy prace łapałem "spod Wickes-a".
W 2008 sytuacja uległa zmianie. Odmówiłem wzięcia w rekrutacji na początku lipca do nowych klas pierwszych. Tłumaczyłem to zresztą wyjazdami. Dyrektor poinformował mnie o zwolnieniu telefonicznie. Nawet nie chciało mi się walczyć bo i o co, tak wtedy myślałem. Szukałem pracy w kraju – nadaremnie. W szkole znaleźć robotę graniczyło z cudem, zaś na budowach za 8 zł netto długo nie wytrzymałem, „poczułem już zapach funta”. Po raz kolejny wyjechałem i podłapałem robotę w agencji za 6,5 - przynajmniej full time. W ten sposób z Anglikami przepracowałem ponad rok. Dorabiając popołudniami i w "weekend-y", gdzie się dało. Jednak coraz bardziej tęskniłem za domem. No i stało się: Austria i Niemcy otwarły swoje rynki. Wróciłem do kraju i rozpocząłem staranie o pracę w Austrii. W końcu się udało, jakiż byłem szczęśliwy, każdy weekend w domu, 1800 euro netto, darmowe mieszkanie w Austrii. Po kilku miesiącach Baustelle się skończyły, na kolejną czekałem 7 tygodni. Pojechałem z dwoma kolegami, „fachowcami z niby z dobrą znajomością niemieckiego”. Prowadziłem pół nocy samochód, koledzy jakoś zapomnieli o prawach jazdy. Skończyło się na tym, że gdy rano przyszliśmy do pracy to tamci dwaj jeszcze nie wytrzeźwieli. Po dwóch godzinach telefon z agencji, i mamy pakować manatki.
Dzisiaj piszę ten post i za parę dni wracam do UK.

[ Ostatnio edytowany przez: irek72 10-03-2012 13:42 ]

Irek, czyli nie jesteś (z polskiego punktu widzenia) emigrantem, a po prostu współczesnym nomadem (nie wiążesz swojej przyszłości z żadnym z krajów w których pracujesz).

patrzyłem teraz na tabele w www.statistic.gov.uk i od maja 2004 do kwietnia 2011 w wrs zarejestrowało się prawie 706tyś osób. a ilu nie rejestrowało się? ilu nie musiało? i jak się ma to do pl spisu że niby 1,2mln mieszka poza granicami? nie wiem co myśleć. ale żeby połowa wróciła ciężko uwierzyć.