Str 2 z 5 |
odpowiedz | nowy temat | Regulamin |
evasta4 |
Post #1 Ocena: 0 2010-02-10 21:59:43 (15 lat temu) |
 Posty: 1948
Z nami od: 12-06-2008 Skąd: Hampshire |
Cytat:
2010-02-10 19:03:19, Adacymru napisał(a):
Cytat: Ps.Social service najpierw dzieci odbiera a potem dopiero sprawdza co i jak tak i czarna Wolga po osiedlach jezdza i zbieraja.
Zainteresuj sie najpierw jak pracuja w Social Services, a potem opowiadaj. Znam nieliczne przypadki kiedy ze wzgledu na dobro dziecka zostalo ona natychmiastowo (prawie, bo to nie 5 minut taka sprawe sie zalatwia) zabrane z domu i umieszczone w miejscu bezpiecznym. Podam szczegoly przypadkow:
- jedno dziecko mieszkajace z matka i babcia. Sasiedzi zauwazyli, ze dziecko 3 latka chodzi troche zaniedbane, brudne, jakby nie myte ubrania nosila. Nie zawiadomili od razu nikogo, bo jedna z doroslych osob pracowala w powiedzmy medycznej profesji (ona przeciez wie czy dziecku krzywda sie dzieje, stwierdzali pozniej w zeznaniach sasiedzi). Jedna sasiadka miala odwage to zglosic, SSD (Social Services Department) probowali sie umowic z doroslymi osobami na rozmowe, a podczas drugiej proby w ciagu tygodnia, babcia uchylila drzwi i odmowila rozmowy, bo byla zmeczona po nocnej zmianie. Zapach jaki wydostal sie zza uchylonych drzwi, spowodowal, ze dziecko tego samego dnia zpostalo zabrane z tego domu. Sasiedzi niby mysleli, ze cos nie tak, ale nie chcieli dzwonic, bo szkoda zeby dziecko zabrali. Opis domu w srodku z zeznan policji (drugie podejscie, po pierwszym odruchy wymiotne spowodowaly wycofanie): odchody zwierzece rozdreptane po podlodze, ani jednego czystego naczynia w kuchni, tabletki nasenne porozsypywane po calym domu, lazienki nie opisze, ale nie jedna dwoprcowa ubikacja wstydzilaby sie byc porownana, sypialnia dziecka to mokry materac, bez poscieli, liczne brudne pieluchy. To jest tylko zarys sytuacji. Dzwonic czy nie dzwonic sasiedzi sie zastanawiali widzac na dobra sprawe tylko dziecko w brudnawych ubraniach, hmm dzieci sie szybko brudza......
- niedawno drugi dom- podobna sytuacja tylko dwoje dzieci, oprocz podobnych do wczesniej warunkow, sluzby wyniosly z domu liczne zdechle domowe zwierzatka
- sytuacja trzecia dla przykladu- zgloszenie na policji, ze jedno z rodzicow grozi drugiemu smiercia, policja interweniuje, oskarzony w sadzie, potem w wiezieniu, z ktorego jeszcze przed wyjsciem obiecuje dokonczyc sprawy ktore mu policja przerwala wczesniej. Rodzic z dzieckiem w domu wierzy w zmiany na lepsze pomimo pogrozek. Rodzic wychodzi z wiezienia i kieruje sie do domu rodzinnego, w ktorym rodzic odmawia pomocy Social Services, i ma zamiar zamieszkac jak dawniej z rodzicem wypuszczonym z wiezienia. SSD zabieraja dziecko z domu i umieszczaja je w bezpiecznej rodzinie zastepczej dla bezpieczenstwa dziecka. Rodzic ktory nie chcial wspolpracowac laduje w szpitalu tydzien pozniej, jak sie orientuje nie ma wielkich szans na podniesienie sie z lozka, nie mowiac o opiece nad dzieckiem.
Cytat:
To jest patrzenie na sytuacje z innej pozycji. Z pozycji kochajacej sie rodziny z ktorej ktos mialby zabrac dziecko.
Popatrzec mozna tez z punku widzenia dziecka, jak jemu moze serce sie kraje jak mysli, ze nivc nie jest warte, jak sluzy za worek do boksowania, jak nikt sie nie interesuje, w takiej sytuacji to dopiero sie serce kraje. A pozniej sie dziwi wiele osob skad niby 10 latki znaja tyle przemocy. I jak pozniej mowic, ze nastolatki powinny wiedziec lepiej? Wiedziec skad niby, skoro przemoc dla nich to norma od urodzenia? Wiedziec lepiej? Lepiej niz co? Jak porownac lepiej? Lepiej moze byc dla nich bicie kogos tylko raz na tydzien w porownaniu do codziennego bicia jakie one dostawaly w dziecinstwie.....
A tak w nawiazaniu do pracy Social Services, to naprawde wbrew pozorom i mitom, zabranie dziecka z domu jest ostatecznym krokiem, w wiekszosci przypadkow po nieudanych probach namowienia rodzicow do wspolpracy, akceptacji pomocy, i ewidentnym braku zainteresowania bezpieczenstwem i szczesciem dziecka. Bylam na wielu konferencjach (Child Protection) i nie widzialam nigdy zeby lekka reka ktos podjal decyzje o odebraniu dzieci.
Zgadzam sie calkowicie.
Uwazam tez,ze mozna troszke podsluchac,pzryjrzec sie dokladnie tej sprawie o ktorej pisze autorka.
Tez mialam kiedys podobna sytuacje,gdzie doszlo do tego ze wrecz nerwowo nasluchiwalam (nawet po nocach)czy aby dzieci sasiadow na dole zyja  Ciagle afery,krzyki,bicie,placz dzieci-mozna to wyczuc!Powiadomilam kogo trzeba,glownie ze wzgledu na te dzieciaczki.Najdziwneijsze bylo to,ze tych dzieci nikt nie widzial na oczy,chyba z nimi nigdzie nawet nie wychodzili  tylko ten przerazliwy placz...
Uwazam,ze powinnas jeszcze upewnic sie co sie dzieje i wtedy powiadomic odpowiednie sluzby,jakie masz podejrzenia. "(...)Ślubujesz mi uśmiech przy porannej kawie,parasol w deszczu i stokrotki na wiosnę(...)".
|
 
|
 |
|
|
Adacymru |
Post #2 Ocena: 0 2010-02-10 22:27:21 (15 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Dodam troche w ramach uzupelnienia, ze Social Services to nie tylko Child Protection. Sa wydzialy zajmujace sie pomoca rodzinom ktore maja trudnosci z roznymi sprawami, bez zagrozenia odebrania dziecka. Jest mozliwosc pomocy zaangazowania dziecka w roznego rodzaju zajecia dodatkowe, terapie/zabawy dla dzieci, pomoc/wsparcie dla rodzicow przezywajacych kryzys/trudnosci z roznych powodow.
O Social Services glownie sie slyszy w mediach jak sie cos zlego wydarzy, a niestety nie sprzedaje sie informacja o tym jak mozna uzyskac wsparcie od nich, a szkoda.
Ada
|
 
|
 |
|
doritos |
Post #3 Ocena: 0 2010-02-10 22:40:02 (15 lat temu) |
 Posty: 2108
Z nami od: 10-12-2009 Skąd: londyn |
Nie jestem pewna czy to z Social Service ale istnieje cos takiego jak pomoc kobietom ktore wychowuja po troje,czworo dzieci.Kiedy maz jest w pracy to taka pani odwiedza mame pomaga przy dzieciach,porozmawia przy kawie,wesprze psychicznie czy pozwala jej np.pojsc do lekarza
|
 
|
 
|
|
Vivienne |
Post #4 Ocena: 0 2010-02-11 00:21:47 (15 lat temu) |
 Posty: 2665
Z nami od: 26-01-2010 Skąd: London |
Zawsze zadajemy sobie pytania: co stanie sie z dziecmi. Wiec zadzwonic, czy nie zadzwonic. Wtracic sie w czyjes zycie.
Bardzo wstrzasnela mna zaglodzonej na smierc dziewczynki.
Btw. sasiedzi byli Polakami.
Pozostawie to bez komentarza:
"Polacy świadkami w sprawie o zagłodzenie na śmierć 7-letniego dziecka
Przed sądem w Birmingham toczy się bulwersujący proces o morderstwo 7-letniej Brytyjki, Khyry Ishaq. O śmierć dziewczynki, która z głodu była zmuszona wyjadać resztki pozostawione dla ptaków w ogrodzie swoich polskich sąsiadów, oskarżona jest jej matka i ojczym.
Według prokuratury 34-letnia Angela Gordon i jej 30-letni partner , Junaid Abuhamza, są odpowiedzialni za głodową śmierć małej Khyry. Para wprowadziła w swoim domu w dzielnicy Handsworth w Birmingham okrutny reżim i karała 7-letnią dziewczynkę odmawiając jej posiłków - poinformował brytyjski dziennik "Daily Mail".
Wyjadała resztki chleba z ogrodu sąsiadów
O gehennie dziewczynki i jej rodzeństwa opowiedziała przed sądem para Polaków. Marta i Artur W., którzy mieszkali obok rodziny Angeli Gordon, zeznali że byli oskarżani przez matkę Khyry o dokarmianie dziewczynki chlebem. Zdarzało się, że kobieta przychodziła do nich z awanturą.
Artur W. twierdził, że Gordon była w błędzie. - Wystawialiśmy resztki chleba w ogrodzie dla ptaków. Nasze ogrody sąsiadują ze sobą. Między nimi nie ma żadnego ogrodzenia, można przejść z jednego do drugiego - mówił, sugerując że dziewczynka sama "podkradała" jedzenie.
Polak przyznał także, że niejednokrotnie słyszał krzyki dzieci dochodzące z domu obok. Czasami przerażone dziecięce głosy budziły go nad ranem. Mężczyźnie wydawało się, że maluchy mogą być bite przez rodziców.
Wyglądała jak "ofiara holokaustu"
W pierwszym dniu procesu zeznania złożyli też pracownicy karetki pogotowia i badający dziecko lekarze. 17 maja 2008 roku matka Khyry wezwała ambulans twierdząc, że nie słyszy bicia serca dziewczynki. Później dodała, że córce "dokuczają pozostałe dzieci i dlatego przestała jeść".
Kiedy załoga dotarła na miejsce, kobieta powiedziała do nich jedynie, że dziecko "jest na górze". - Od momentu, kiedy wszedłem do tego domu, wiedziałem że coś jest nie tak. Oboje (Angela Gordon i Junaid Abuhamza) byli bardzo spokojni i nie okazywali żadnej skruchy - relacjonował ratownik medyczny, Jason Jeffries-Lloyd.
Opisując ciało dziewczynki stwierdził: "To najgorszy widok, jaki widziałem w życiu. To była sama skóra i kości, prawie sam szkielet". Inny pracownik karetki dodał, że "dziecko wyglądało jak więzień obozu koncentracyjnego". Z badań przeprowadzonych przez patologów wynika, że na ciele Khyry znaleziono aż 60 śladów od uderzeń. Aż 34 z nich powstały nie wcześniej niż na tydzień przed śmiercią dziewczynki. 7-latka ważyła niecałe 14 kilogramów. Angela Gordon i Junaid Abuhamza nie przyznają się do morderstwa. Proces jest w toku.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6703922,Polacy_swiadkami_w_sprawie_o_zaglodzenie_na_smierc.html
|
 
|
 |
|
Adacymru |
Post #5 Ocena: 0 2010-02-11 00:53:50 (15 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
To zawsze bedzie drazliwy temat, czy stanac czola sytuacji, czy pochylic glowe i modlic sie o jak najlepsze jutro.
Czasem wydaje mi sie, ze ludzie zamiast wczuc sie w sytuacje dziecka, wczuwaja sie w odczucia rodzicow. Czasem rodzice probuja postawic sie w sytuacji tych rodzicow, tylko, jak pisalam wczesniej, patrza na to z innej perspektywy, z tej gdzie rodzic dba o dobro i bezpieczenstwo, i dla dziecka jest oaza spokoju.
Ja wolalabym, zeby sasiadke odwiedzily odpowiednie sluzby, nawet jak mialaby sie nie oddzywac do mnie pozniej, niz przezywac krzywde dziecka, nie mowiac juz o smierci w takich mekach.
W wielu profesjach zreszta obowiazkiem jest zgloszenie podejrzenia.
Ada
|
 
|
 |
|
|
Edina1212 |
Post #6 Ocena: 0 2010-02-11 01:53:55 (15 lat temu) |
 Posty: 192
Konto zablokowane Z nami od: 07-02-2010 Skąd: Edinburgh |
Moj maz pracuje jako social worker i niejednokrotnie mialam okazje slyszec, co sie dzieje w niektorych domach, z pozoru normalych.Kilkakrotnie, szczegolnie w weekend byl wzywany do interwencji, tylko dlatego, ze dyzyrujacy pracownicy mieli zbyt duzo pracy.Malzonek twierdzi, ze w srodowiskach narkomanow i nalogowych alkoholikow nikt nie zglasza, nie kontaktuje sie z opieka spoleczna, z prostego powodu-sam nie jest idealnym rodzicem.Szkoly, nauczyciele boja sie reakcji takich ludzi a wierzcie mi zdarzaly sie np.podpalenia aut nauczycieli, ktorzy walczyli o dobro dziecka.Rozlaka z rodzicami coraz czesciej jest najlepszym rozwiazaniem dla takiego dziecka.Nieprawda jest, ze social services odbiera prawa rodzicielskie rodzicom, na podstawie blachych, niedorzecznych, czy falszywych oskarzen.To trudny zawod, czasem moj maz czuje sie bezsilny wobec przepisow, ktore go obowiazuja.Pracuje w sekcji child protection, wczesniej okolo dwoch lat w young addiction team.
|
 
|
 |
|
evasta4 |
Post #7 Ocena: 0 2010-02-11 10:23:39 (15 lat temu) |
 Posty: 1948
Z nami od: 12-06-2008 Skąd: Hampshire |
Cytat:
2010-02-11 00:21:47, Vivienne napisał(a):
Zawsze zadajemy sobie pytania: co stanie sie z dziecmi. Wiec zadzwonic, czy nie zadzwonic. Wtracic sie w czyjes zycie.
Bardzo wstrzasnela mna zaglodzonej na smierc dziewczynki.
Btw. sasiedzi byli Polakami.
Pozostawie to bez komentarza:
"Polacy świadkami w sprawie o zagłodzenie na śmierć 7-letniego dziecka
Przed sądem w Birmingham toczy się bulwersujący proces o morderstwo 7-letniej Brytyjki, Khyry Ishaq. O śmierć dziewczynki, która z głodu była zmuszona wyjadać resztki pozostawione dla ptaków w ogrodzie swoich polskich sąsiadów, oskarżona jest jej matka i ojczym.
Według prokuratury 34-letnia Angela Gordon i jej 30-letni partner , Junaid Abuhamza, są odpowiedzialni za głodową śmierć małej Khyry. Para wprowadziła w swoim domu w dzielnicy Handsworth w Birmingham okrutny reżim i karała 7-letnią dziewczynkę odmawiając jej posiłków - poinformował brytyjski dziennik "Daily Mail".
Wyjadała resztki chleba z ogrodu sąsiadów
O gehennie dziewczynki i jej rodzeństwa opowiedziała przed sądem para Polaków. Marta i Artur W., którzy mieszkali obok rodziny Angeli Gordon, zeznali że byli oskarżani przez matkę Khyry o dokarmianie dziewczynki chlebem. Zdarzało się, że kobieta przychodziła do nich z awanturą.
Artur W. twierdził, że Gordon była w błędzie. - Wystawialiśmy resztki chleba w ogrodzie dla ptaków. Nasze ogrody sąsiadują ze sobą. Między nimi nie ma żadnego ogrodzenia, można przejść z jednego do drugiego - mówił, sugerując że dziewczynka sama "podkradała" jedzenie.
Polak przyznał także, że niejednokrotnie słyszał krzyki dzieci dochodzące z domu obok. Czasami przerażone dziecięce głosy budziły go nad ranem. Mężczyźnie wydawało się, że maluchy mogą być bite przez rodziców.
Wyglądała jak "ofiara holokaustu"
W pierwszym dniu procesu zeznania złożyli też pracownicy karetki pogotowia i badający dziecko lekarze. 17 maja 2008 roku matka Khyry wezwała ambulans twierdząc, że nie słyszy bicia serca dziewczynki. Później dodała, że córce "dokuczają pozostałe dzieci i dlatego przestała jeść".
Kiedy załoga dotarła na miejsce, kobieta powiedziała do nich jedynie, że dziecko "jest na górze". - Od momentu, kiedy wszedłem do tego domu, wiedziałem że coś jest nie tak. Oboje (Angela Gordon i Junaid Abuhamza) byli bardzo spokojni i nie okazywali żadnej skruchy - relacjonował ratownik medyczny, Jason Jeffries-Lloyd.
Opisując ciało dziewczynki stwierdził: "To najgorszy widok, jaki widziałem w życiu. To była sama skóra i kości, prawie sam szkielet". Inny pracownik karetki dodał, że "dziecko wyglądało jak więzień obozu koncentracyjnego". Z badań przeprowadzonych przez patologów wynika, że na ciele Khyry znaleziono aż 60 śladów od uderzeń. Aż 34 z nich powstały nie wcześniej niż na tydzień przed śmiercią dziewczynki. 7-latka ważyła niecałe 14 kilogramów. Angela Gordon i Junaid Abuhamza nie przyznają się do morderstwa. Proces jest w toku.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6703922,Polacy_swiadkami_w_sprawie_o_zaglodzenie_na_smierc.html
Boze,to straszne  Co za ludzie. Dlatego nikt nie moze byc obojetny na krzywde dziecka,tak bardzo mozna pomoc dajac znac odpowiednim sluzbom!!!Nie ma co czekac jesli wiemy ze dzieje sie cos zlego.
Postawa tych Polakow jest paskuda,dla mnie szok!!!  Jak mozna bylo nie reagowac,jak mozna bylo nie pomoc dziecku,ktore potrzebowalo takiej pomocy!!!Jestem zbulwersowana.Jak tak mozna?
Ile jeszcze zlego musi sie wydarzyc zeby ludzie nie byli tak oziebli,zeby zainteresowali sie losem sasiada,to tak niewiele a tak wiele moze pomoc! "(...)Ślubujesz mi uśmiech przy porannej kawie,parasol w deszczu i stokrotki na wiosnę(...)".
|
 
|
 |
|
evasta4 |
Post #8 Ocena: 0 2010-02-11 20:41:14 (15 lat temu) |
 Posty: 1948
Z nami od: 12-06-2008 Skąd: Hampshire |
Nie moge przestac o tym myslec    "(...)Ślubujesz mi uśmiech przy porannej kawie,parasol w deszczu i stokrotki na wiosnę(...)".
|
 
|
 |
|
mazi2280 |
Post #9 Ocena: 0 2010-06-24 08:03:59 (15 lat temu) |
 Posty: 18
Z nami od: 15-12-2009 Skąd: Harrogate |
Witam. Może ktoś mógłby opowiedzieć jakich metod używają pracownicy socjalni, bądź psychologowie do wyciągnięcia wiadomości od dziecka? Czy pracownicy opieki mają prawo(po uprzednim zezwoleniu na spotkanie z dzieckiem w szkole) zabrać dziecko gdzieś? Kila uwag do Waszych wypowiedzi: Znajomym z Leeds odebrano 4 m-czne dziecko po tym jak sąsiad anglik zgłosił,że dziecko ciągle płacze. Porszę o dpowiedzi. Pozdrawiam.
|
 
|
 |
|
|
Post #10 Ocena: 0 2010-06-24 10:59:43 (15 lat temu) |
Anonim
|
Usunięte
|
 
|
 |
|