Szaleńcy wierzący w teorie spiskowe jednak mają rację
Większość z was czytała w ostatnich dniach o Edwardzie Snowdenie, który zaalarmował media o istnieniu bazy danych PRISM, oraz o tym, jakie podstępy uchodzą obecnie za działanie „na rzecz większego dobra”. Słyszeliście niezliczone wersje, relacje, hipotezy itp., a jeśli nie, poświęćcie parę minut na leniwe przeszukanie Internetu. Przy tym człowieku Bradley Manning (oskarżony o przekazanie tajnych materiałów w aferze WikiLeaks) to dzieciak, który ukradł cukierka.
Zanim pojawiły się te informacje, być może byliście trochę jak ja:
Ktoś, kto zawsze podejrzewał (może nawet wierzył) – ale nigdy się do tego nie przyznawał – że rządy obserwują wszystko nieco bardziej uważnie, niż powinny, że technologia marketingu ukierunkowanego, z którym mamy do czynienia na każdej stronie odwiedzanej po dokonaniu w Internecie niewinnych zakupów, ciągnie się za nami wszędzie jak przykry zapach, jest też stosowana do nieco bardziej ponurych celów niż sprzedanie nam kolejnej paczki karmy dla psów itp., itd.
Niezmiennie też przyjmowaliście za coś oczywistego fakt, że tak właśnie jest i w pewnym sensie w myśl powiedzenia „co z oczu, to z serca” niemyślenie o tym oznaczało, że tak naprawdę się to nie dzieje.
Bo gdybyście choćby napomknęli, że dawno, dawno temu George Orwell coś jednak przewidział w swoim „Roku 1984”, automatycznie ściągnęlibyście na siebie uwagę całej kawiarni i wyśmiewano by się z was jako jednego z tych „specjalnych” ludzi, potocznie zwanych „Tin Hat Brigade” [określenie ludzi noszących czapki z folii aluminiowej w przekonaniu, że chroni ich to przed telepatycznym wpływem np. UFO – przyp. tłum.] – jako jeszcze jednego szaleńca wierzącego w teorie spiskowe.
A tu nagle możecie teraz z dumą awansować z pozycji swego rodzaju uroczego kretyna na prymusa wygłaszającego pożegnalne przemówienie na zakończenie szkoły.
Bez wątpienia w nadchodzących miesiącach, a może nawet latach z tego zamieszania wyniknie jeszcze dużo. Ile z tego teraz i później okaże się choć w najmniejszym stopniu prawdziwe i dokładne, zobaczymy, a zdrowa dawka cynizmu prawdopodobnie nieco bardziej przybliży was do rzeczywistości. Nie trzeba dodawać, że nie jest dobrze. W rzeczywistości jest absolutnie, cholernie i okropnie źle. Niemniej jednak nie możemy zaprzeczyć, że to właśnie jest świat, w którym przyszło nam żyć.
Si vis pacem, para bellum.