Str 2 z 9 |
|
---|---|
maw2be | Post #1 Ocena: 0 2011-04-25 14:02:52 (14 lat temu) |
Z nami od: 04-10-2006 Skąd: north herts |
fajny nie fajny, pojęcie względne to co dla jednego jest nie fajne dla drugiego będzie super. pamiętajcie że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
ja też jak tu przyjechałem to miałem tylko robote i nic więcej, żadnych znajomych, nikogo. ale jakoś się udało. dzięki rodakom (ciekawe co tam u Sławka i Anety bo kontakt się urwał) którzy pomogli mi znaleść pokój, a potem to już się to jakoś kręciło. |
autor65 | Post #2 Ocena: 0 2011-04-25 14:27:53 (14 lat temu) |
Z nami od: 02-08-2010 Skąd: Portsmouth |
Wreszcie moje marzenie miało się spełnić. Zamieszkam nad morzem. Marzenie pełniło się ale troszkę później. Firma zapewniała nam kwaterunek oczywiście po potraceniu 65 f tygodniowo. Zajechaliśmy po numer 331 na osiedlu, które przypominało architektura budynki dla wojska…tego w niewoli. Domki w Anglii często maja swoje nazwy. Ten nazywał się „Straszny Dwór”. Komnata gdzie mnie zakwaterowano to zapewne była izolatka. Wyro, połamana szafka i brak miejsca na krzesło. Usiadłem zwyczajowo jak to się robi po podróży. Zamyśliłem się. Nie będę pisał o czy bo dostał bym banana.
Zamieszkałem z dwoma polakami. O Lucjanie nie będę się rozwodził. Spalił vana jeżdżąc na sprzęgle. Marcin miał pewna zaletę, był oszczędny. Mieszkańcy północnej części wyspy przy nim to rozrzutni hulacy. Potrafił tydzień siedmioma funtami ogonic. Anegdota o nim jest taka, ze kiedyś zadzwonił jak już mieszkał w Bristolu z pewnym anglikiem. Opowiadał o nim, ze jest jeszcze bardziej chytry od niego! W co nie uwierzyliśmy i okrzyknęliśmy go największym łgarzem i mitomanem we firmie. W „domu” tym przeżyłem niesamowita historie. Wróciłem popołudniu. Nikogo nie było. A tu nagle huk na górze i hałas przeraźliwy. Zdrętwiałem. Strachy! W dzień?! Z kuchni wziąłem największy nóź i z drżeniem serca zacząłem się skradać na piętro. Powoli odchyliłem drzwi do sypialni i gwałtownie złapałem za klamkę od szafy. Nic. Po łóżkiem tez nie było rubbera . Następne pomieszczenie i nic. Została mi łazienka otwierana takimi przesuwnymi drzwiami co czasem wylatywały niczym zamek z karabinu Kargula przepraszam Pawlaka. I masz! To znaczy nie masz już okna w łazience. Cale wypadło i z hukiem walnęło w parapet i kosmetyki, które tam były ustawione. Dlaczego? Otóż zamykane było na taki wichajster, który widziałem w dzieciństwie w stajni u sąsiada. No szczyt techniki zamykania okienka. Nerwa odeszła. Uspokoiłem się i podszedłem do umywalki. Położyłem nóź na poleczce zamontowanej nad zlewem. Chciałem przemyć spocone czoło. A tu jeb! Polowe ściany z płytkami nad zlewem odpadło. Miałem dość na ten wieczór. Przede mną były dni. Wcale nie łatwiejsze. człowiek się zmienia za ...granicą
|
stanislawski | Post #3 Ocena: 0 2011-04-25 15:12:58 (14 lat temu) |
Z nami od: 10-04-2008 Skąd: Narnia |
Własnie teraz odkryłem, czemu te ich "okna" zamykają się wichajstrem, a nie za pomocą po prostu klamki. No bo otwierają się na zewnątrz (a to po to by pomywacze okien mieli robotę?) i klamka by zawadzała o futrynę. Dodatkowo wichajster ma w sobie dziurki, które zakładamy na bolec wystający z futryny. Bez bolca i dziurek też nie da rady, bo okno otwiera się nie tylko a zewnątrz, ale i do góry (po co?)...
|
kolezanka_szkla | Post #4 Ocena: 0 2011-04-25 15:38:12 (14 lat temu) |
Z nami od: 17-12-2010 Skąd: L5 |
Kurczaki... Nie mam pojecia o jakim "wichajstrze" piszesz...
Czemu do srodka? Z powodu wiatru i deszczu. Tak to widze. "Chuda krowa, to jeszcze nie sarenka"
|
Richmond | Post #5 Ocena: 0 2011-04-25 15:44:11 (14 lat temu) |
Z nami od: 06-02-2007 Skąd: Surrey |
Cytat: 2011-04-25 13:25:13, picasso1974 napisał(a): a już się bałem, że jestem jedynym który z dnia na dzień coraz więcej minusów widzi ![]() tak, to prawda, że im dłużej tu jestem, im więcej widzę i słyszę a do tego im więcej rozumiem, tym gorzej to wypada w tabeli. To ja musze miec rozowe okulary, bo ciagle widze duzo plusow, wiecej niz przewidywalam przed przyjazdem. Carpe diem.
|
|
|
kksiezniczka | Post #6 Ocena: 0 2011-04-25 16:00:58 (14 lat temu) |
Z nami od: 22-12-2006 Skąd: Już nie Essex |
Cytat: 2011-04-25 15:44:11, Richmond napisał(a): Cytat: 2011-04-25 13:25:13, picasso1974 napisał(a): a już się bałem, że jestem jedynym który z dnia na dzień coraz więcej minusów widzi ![]() tak, to prawda, że im dłużej tu jestem, im więcej widzę i słyszę a do tego im więcej rozumiem, tym gorzej to wypada w tabeli. To ja musze miec rozowe okulary, bo ciagle widze duzo plusow, wiecej niz przewidywalam przed przyjazdem. Chyba mamy ten sam rodzaj okularów ![]() ...Wehikuł czasu to byłby cud...
|
Post #7 Ocena: 0 2011-04-25 16:14:03 (14 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
autor65 | Post #8 Ocena: 0 2011-04-25 16:24:16 (14 lat temu) |
Z nami od: 02-08-2010 Skąd: Portsmouth |
Mój Pierwszy dzien. Trening. Wsiadłem do vana. W innych okolicznościach siła by mnie do niego nie wsadzili. Na pewno był to jeden z pierwszych wyprodukowanych Fordow Transitow. Sprowadzono go zapewne z jakiegoś złomowiska. Jakim cudem jeździł tzn. został dopuszczony do ruchu nie wiem. Wiem jedno nawet chłopaki z Budziwoju nie wzięli by się za niego, żeby go wyklepać. Usiadłem poldupkiem, żeby się nie zarazić i zaczęło się. Jako, ze jestem szybko uczący się mój trening został skrócony z sześciu do dwóch tygodni. Na początek dostałem nocki. Dwieście mil i kilkanaście punktow do obsłużenia. Praca ciężka ale wiedziałem, miałem nadzieje, ze za nocki lepiej płacą w Anglii a forsy potrzebowałem. Po raz kolejny okazało się ze nadzieja jest matka polowy populacji na Ziemi do której i ja należałem. Nocne podróże sa niesamowite. Księżyc, autostrada i przedziwne zakątki w obcym kraju po których prowadziła mnie moja przyjaciółka nawigacja mówiąc do mnie ciepłym an(g)ielskim głosem kobiety, której nigdy nie poznałem. Mówiła z tego co zrozumiałem o przeznaczeniu i zakrętach …życiowych tak jakby znała mnie i moje troski. Ja jej odpowiadałem i zwierzałem się….cóż to za związek był.?! Idealny.
Ta idylla nie trwała jednak długo. Byłem potrzebny gdzie indziej. Miałem robić wszystko i za wszystkich. A cóż w tym dziwnego? Jak zwykle. Wrócę do firmy. Największej w swoim rodzaju jak mówili sami właściciele. I rzeczywiście bunkier w którym mieściła się siedziba firmy był olbrzymi i ohydny. W środku znajdował się barokowoz pełniący role biura. Scenografia jak z książki „Jak chartowala się stal”. Lata pięćdziesiąte w stalinowskim kraju. Wnętrze magazynu przypominało beztroskie składowisko złomu i hurtowni artykułów spożywczych a na końcu warsztat naprawczy z kiblem w środku. Ale najciekawsze jest to, ze interes się kręcił i przynosił niezłe zyski! W takich oto warunkach przyszło mi pracować okrągły rok. W firmie następował zwrot prawie cala załoga vending operatorow zmieniła narodowość. Stan maszyn które zostawiła po sobie poprzednia załoga można by określić delikatnie mówiąc jako syf totalny! Mówimy tu o maszynach sprzedających art. spożywcze. Szef chyba cos podejrzewał bo zrobił nam wykład o bakterii, chyba poczytał wikipedie. Rzeczywiście bakteria była w automatach i trzeba było ja łopatami wywalać. Po kilku tygodniach maszyny lśniły czystością. Jaki to miało wpływ na obroty nie chciałbym prorokować ale patrząc na klientów podejrzewam, ze żaden. Nauczyłem się jednak jednego. Jeździć po lewej stronie. Tylko prawy łokieć trochę mnie bolał na początku. I drugiego, nie warto się upominać o byle 15 f za nadgodziny w prywatnej firmie bo i tak nic z tego. Cardiff i wybrzeże wspominam rzadko i bez rozrzewnienia. Brudne witryny sklepowe a nad nimi obłażące tynki, Zatoka Bristolska to mul na wybrzeżu i niezbyt miły zapach. Male prywatne sklepiki przypominające nasze geesy z lat siedemdziesiątych. Tam zrozumiałem ze na wyspie nic nie pachnie a przepraszam jeżeli już jakiś zapach to smród. Obrzeza drog to wysypiska śmieci i pomimo, ze widziałem codziennie służby sprzątające pod koniec tygodnia było tak samo. O domkach nie będę się rozpisywał, każdy widzi bo wszędzie sa podobne. Ale raz milo się rozczarowałem. Pojechaliśmy do walijskiego domu cos załatwiać .. a tam od progu mila niespodzianka. Piękne, czyste wnętrze i w dodatku gustownie urządzone. Już myślałem, ze przekroczyliśmy kanał jestesmy na kontynencie ale jechaliśmy tylko 15 mil. Jakaż była nasz ulga gdy pojawiła się pani domu. Włoszka. Sprawy podobnie maja się ze środkami lokomocji jakimi poruszają się tubylcy. Nie ważne czy to van, osobówka czy lorka. Wszystkie sa jednakowo brudne a szczególnie w środku. A rowery? Czyste sa chyba tylko w dniu zakupu. Podejrzewam tez autochtonów o jakąś ułomność no bo jak można wytłumaczyć walenie kolanami po brodzie czy kierownicy. Nikt tutaj nie potrafi wyregulować wysokości siodełka dla własnej nawet wygody czy co? Jedziemy dwupasmowa z lewej wyprzedza nas olbrzymia ciężarówka. Patrz - zwraca moja uwagę kolega - a mówiłeś, ze wszystkie sa brudne tak, ze napisow nawet nie widać! I rzeczywiście drogowy potwor mijaj nas majestatycznie świecąc metalicznym lakierem i chromami jak w amerykańskim filmie drogi. Otwarłem usta i patrzyłem z niedowierzaniem. Ciężarówka wyprzedziła nas. Patrz, patrz Piotr –mowie- holenderskie numery. człowiek się zmienia za ...granicą
|
galadriel | Post #9 Ocena: 0 2011-04-25 20:41:42 (14 lat temu) |
Z nami od: 29-01-2009 Skąd: Lothlorien |
Gdyby mi sie w Anglii nie podobalo, gdybym uwazala, ze gdzies slonce mocniej grzeje (jest latwiej zyc/ mozna lepiej zarobic), to bym te pare ostatnich lat spedzila gdzie indziej.
Kolejna kobieta w rozowych okularach z checia poczyta nowe opowiadanko autora. Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy.
Ostatni Kontynent, Terry Pratchett
|
autor65 | Post #10 Ocena: 0 2011-04-25 20:44:18 (14 lat temu) |
Z nami od: 02-08-2010 Skąd: Portsmouth |
kobiety z MW o tym jak jest fajnie na wyspie bedzie w innym opowiadanku....
![]() człowiek się zmienia za ...granicą
|