]ostatni
Dobry Uczynek
Czyli ”White Christmas” w technicolorze
Było to kilka miesięcy temu. Ale dla potrzeb opowiadania przeniesiemy się w czasie do np.…wczoraj.
Nad małym angielskim miasteczkiem na południu Naszej Wyspy zapadał zmrok.
Portsmouth powolutku przykrywał biały puch – śnieg. Padał sobie jak gdyby nigdy nic, jakby co roku to robił. A tak naprawdę mieszkańcy nie widzieli go od 30- tu lat. Dzieci biegały wyrywając się rodzicom próbowały łapać w gole raczki białe płatki, które natychmiast znikały w małych łapkach. Ile radości może zrobić zwykły śnieg nawet nie śnieżyca. Do tego zbliżały się święta i ulice byle przyozdobione specjalnymi lampionami. Magiczny nastrój udzielił się tez kierowcy autobusu numer 40. (numer znany z poprzednich opowieści). Zamknął drzwi autobusu i jeszcze raz spojrzał w lusterko w którym odbijało się bajecznie oświetlone Canoe Lake. Uśmiechnął się sam do siebie i pomyślał- no ślicznie.
Ruszył powoli i juz za zakrętem na drugim przystanku zabrał nie młodą już parę trzymającą się za ręce, która przy odbiorze biletów powiedziała do niego uśmiechając się serdecznie – Merry Christmas.
Następny przystanek to Strand. Znów wsiadło kilka osób wymieniając uprzejmości z wigilijnym kierowcą. Na przystanku stała tez jedna pani opierając się o mala walizeczkę, taka z wysuwana rączka. Nie wsiadła. Rozglądała się niepewnie jakby czegoś szukała, kierowca to zauważył.
Dobre uczynki az się prosiły, żeby je spełnić, wręcz pchały się drzwiami i oknami o lasce do autobusu. Taaka okazja! Zrób coś …Kaz. No dawaj!
„Dziewczynka z Zapałkami”. Niee …”Babcia z Zapałkami” - pomyślał. Najuprzejmiej jak tylko potrafił zapytał - „ Can I help?”
Ja, ja chciałam pojechać na Goldsmith Avenue – odpowiedziała zapałkarka.
Ale stąd nie jedzie żaden autobus na Goldsmith – odpowiedział kierowca.
Ja panią zabiorę do centrum a stamtąd jest kilka autobusów w tym kierunku.
Dziękuję bardzo –odpowiedziała – schowała pudełko nie sprzedanych zapałek i wsiadła do autobusu. Kierowca sprawdził w lusterku czy usiadła wygodnie. Nie śpieszył sie wcale. Bo po co? Bo dokąd? Wycieraczki z żalem ścierały magiczne białe gwiazdki, które niczym łzy spływały powoli po wielkiej kryształowej szybie.
Jechał powoli kołysząc autobusem w rytm kolędy, którą nucił fałszując trochę. Poczuł się niczym Ebenezer Scrooge. W lusterku widział siebie w szlafmycy i koszuli nocnej. Tez był stary, gruby i łysy. Wypisz, wymaluj Ebenezer!
Przystanki mijały niczym klatki filmu w starym kinie. Uśmiechnięci mieszkańcy nadmorskiego kurortu, których milo zaskoczyła zima wsiadali i wysiadali obładowani świątecznymi prezentami. Niektórzy mieli mikołajskie czapki, inni nie. Biały śnieg niczym „manna z nieba” padał coraz gęściej. W żółtym świetle ulicznych latarni sprawiał bajkowe wrażenie.
Wreszcie dojechał do najważniejszego miejsca w mieście, do City Center, a tu się działo…aż zapomniał na którym przystanku ma stanąć! Z Debenhamsa dolatywała śliczna melodia amerykańskiej kolędy. Przed zaśnieżoną fontanną stał chórek dzieci ubrany w wiktoriańskie stroje, kolorowe lampiony oświetlały to cudowne miejsce.
Zapach pieczonych kasztanów mieszał się z ostrą wonią pyszności z Subway - a. Ludzie jakby w jakimś amoku spacerowali, uśmiechali się do siebie pozdrawiając i kłaniając się . Znacie obrazek z Christmas Calender z czekoladkami z Lidla za dwa funty? Tak właśnie wyglądało tego wieczora City Center w Portsmouth!!! Bajka. A najlepiej pasowało by do tego obrazka określenie. Lovely!!!!
Wigilijna 40 – tka była prawie pełna. Kierowca z opowieści Dickensa przypomniał sobie o babci z zapałkami. Uchylił kabinę i zapytał. Pani która chciała na Goldsmith? Jesteśmy na miejscu. Nikt nie odpowiadał. Kierowca powtórzył pytanie głośniej. Ona chyba wysiadła przystanek wcześniej - odpowiedział rumiany młodzieniec. To dobrze - pomyślał dobrodziej w szlafmycy poprawiając się za kierownica. Szkoda mu było opuszczać to miejsce, ale musiał ruszać dalej w ciemna noc, żeby zawieźć bezpiecznie wszystkich tam, gdzie przy kominku czekali na nich najbliżsi. Przejechał dostojnie przez North End, który tez na ta specjalna okazje był udekorowany odświętnie. Potem minął Hilsea, Cosham, żeby w końcu zawitać w uroczej malej miejscowości o wdzięcznej nazwie Waterlloville - nie mylić z koszmarem Napoleona! To wyjątkowe miejsce z pięknym rynkiem jest już przedostatnim przystankiem przed zad...piem w którym miała się kończyć ta fantastyczna podróż!
Ostatni świąteczni pasażerowie opuszczali cudowny kulig, który przez góry i zakręty dowiózł ich do miejsca przeznaczenia czyli destination (z nawigacji).
Zostało kilka osób, które z wyboru mieszkają tam gdzie nawet mewy nie dolatują, bo tu nie ma wron!
Kierowca włączył pochodnie czyli światła drogowe i miał właśnie zamykać ozdobione w rogach sztucznym śniegiem drzwi, gdy jakiś cień zbliżył się do jego pleców ciągnąc za sobą walizkę z wysuwana raczka . Daleko jeszcze do Goldsmith Avenue? - zapytała zjawa. Ebenezer jak oparzony odsunął się od plastikowej szyby oddzielającej go od ducha, przeżegnał się szybko i w chrześcijańskim języku zawołał” Wszelki duch Pana Boga chwali” a skąd żeś się tu wzięła zjawo nieczysta?
Stop klatka.
Tu powinienem zakończyć, tak jak lubie. Ale wiem ze chociaż wszystko jest jasne to …jak w filmie ''Lock, Stock and Two Smoking Barrels''
chciało by się wiedzieć… choćby w napisach końcowych powinno być wyjaśnione dla tych co…. co chcą po prostu wiedzieć do końca
Jak się skończyła ta historia!?
Klaps. Scena 20 – ostatnia.
„Już niedaleczko, naprawdę, cierpliwości - odpowiedział szalony bus driver, - zaglądniemy tylko Wecock Farm, tam odpoczniemy chwilunie, zapalimy po całemu jak stare chłopy, zawrócimy potem do Waterlooo! Do diabla z Napoleonem! Należało mu się. Crookhorn, Cosham, Hilsea, North End i już jesteśmy w City Center a stamtąd to rzut beretem. Dobrze odpowiedziała spokojnie handlara zapałkowa. I usiadła na znikającym siedzeniu. A rzesz Ty, zacznij handlować zapalniczkami żarowymi, mamy dwudziesty pierwszy wiek! Zamruczał pod nosem Zeneber czy jak mu tam było?
Po niespełna dwóch godzinkach byli na miejscu czyli w punkcie wyjścia. Dla pewności dobroduszny kierowca zabrał pod rękę starsza podróżniczkę i zapakował ja do 17-tki. Na piśmie zażądał od kolegi kierowcy, ze napewno wysadzi urocza staruszkę na Goldsmith (trzy przystanki) od centrum.
Bardzo spokojnie i powolutku wrócił do swoich siedmiotonowych dieslowskich sań, by zniknąć gdzieś w czeluści tej magicznej nocy.
Może wreszcie jak chciał …………
Odpłynął Wielkim Autem w siną dal?
I tak to jest z
Dobrymi Uczynkami.
Pozostało mi w jego(Zenebera) i moim imieniu pożyczyć wszystkim tym, którzy wytrwali do końca filmu
Wesołego Karpia i Zielonej Szynki
I dosiego Nowego Roku cokolwiek by to nie znaczyło bo ja nie wiem
P.S wszystkie zdarzenia zawarte w filmie oparte sa na „prawdziwych” „faktach” „autentycznych”
Zbieżność nazwisk osób występujących jest jak najbardziej prawdopodobna.
Naprawdę!!!!
Wielki konkurs! Kto znajdzie najwięcej cytatów użytych w przypowiastkach dostanie nagrodę, puchar za zajęcie pierwszego miejsca i suszona śliwkę ale już w czekoladzie!
Autor65
[ Ostatnio edytowany przez: autor65 08-07-2011 23:41 ]
człowiek się zmienia za ...granicą