hehe brzmi jak przynudzona opowiastka przewodnika o skansenie...
a skansen mamy fajny
więc,
było to tak dawno temu, że pamiętam jedynie kształt jej... tzn. Jej kształt, no wygląd.
https://www.youtube.com/watch?v=DwZVZ5qZnoA
Przyjechałem kilka minut wcześnie na umówione miejsce pod mostem na rzece
https://www.youtube.com/watch?v=83bmsluWHZc
Mleczce. Wyjąłem fajki i wtedy zajechał mój kolega Sumek.
- O kurcze! Marlboro, szwjcarskie w miękkim opakowaniu.
- Taa - odpowiedziałem- znalazłem sposób, gdzie je zdobyć. Opowiem ci kiedyś.
- To gdzie jedziemy?
- Na piwo w Gorliczynie!!!
- Jasne - (wtedy tak się mówiło, dzisiaj mówi się ''raczej'')
Odpaliłem Jawkę i pognaliśmy na skróty, polnymi drogami i przez kładkę dla pieszych. Zatrzymałem maszynę. Sumek stanął obok mnie. Naszym oczom ukazał się olbrzymi budynek z czasów gierkowskich wybudowany z tego co zostało z tysiąca szkół na tysiąclecie. W każdej wsi taki sam. Na parterze znajdował się sklep gs...dobry sklep. Od zaplecza była piekarnia z której dolatywał cudowny zapach chleba z piosenki:
https://www.youtube.com/watch?v=tmrWDzdR46Q
Od frontu schody prowadziły do restauracji o wdzięcznej nazwie ''Casablanka''
https://www.youtube.com/watch?v=7vThuwa5RZU
Już mielismy zsiadać, gdy...
Z naprzeciwka w obłokach kurzu z wielką prędkością zbliżał się ''Easy rider'', miejscowy izy rajder 🙂
Jak w kinie drogi. Patrzyliśmy z niedowierzaniem i zachwytem. ''Jeździec z głową'' zaparkował w swój jedyny i niepowtarzalny sposób swojego choppera tzn. wueske. Ona, ta wueska, jakby robiła to już nie raz, oparła się o uszczerbany schodek swoim podnóżkiem i sama zgasła. Jeździec, korpulentny kurdupel, zgrabnym ruchem przerzucił krótką nóżkę przez bak i zsiadł z podartego siedziska swojej maszyny. Zwrócić trzeba przez moment uwagę na jeden szczegół. Jego kask! Szyszak, jajko. Klasyk. Taki jak mieli milicjanci. Ho, ho cudo troszkę poobijany ale co tam? I te skórki na bokach z małymi kieszonkami, oczywiście nie zapięte, w czasie jazdy obijały się leniwie o białą szczerupę. Coś pięknego...nadal marzę o takim.
Mały człowiek truchcikiem pognał na gorę, jakby się paliło!
Zaciekawieni udaliśmy się za nim.
Jak na tą porę było dość gwarno. Pani Kazia uwijała się za bufetem. Okrąglutka blondynka z takim czymś we włosach, coś jakby kawałek wykrochmalonej koronki ...
Nasz wzrok przykuł jednak jeden szczegół a w zasadzi kilka...
Otóż:
1. nie było krzeseł, były tylko stoliki.
2. na stolikach stały duże garki takie jak parzaki
Pani Kazia nalewała piwo do tych parzaków!
Klienci czerpali prawdziwymi kuflami z tych garków złocisty napój bogów i prostych ludzi...piwo!
Rzec by można co wieś (kraj) to obyczaj...
Pani Kazia, cudowna kobieta nalała nam do kufli, widać poznała, że obcokrajowcy. Jednak w tym miejscu zniknął mój zachwyt nad tą uroczą i pracowitą kobietą. Piwo pachniało ludwikiem i było ochrzczone wodą z Mleczki. Dlatego po latach zemściłem się na oszustce i umieściłem ją w jednym ze swoich opowiadań.
Dać ten fragment?
Dobra.
''Odebraliśmy dwa lata temu nowe autobusy. Wsiadłem. W kabinie ciasnota. Gdzie ja położę swoja cole, hamburgera nie mówiąc o drożdżówkach...? Ale nie to było ważne. Autobus dziwnie pachniał. Długo nie mogłem skojarzyć co mi ten zapach przypomina. Taki lekko mdły, słodki ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć i wtedy mnie olśniło!!!
Autobus pachniał jak gruba baba popołudniu... w lipcu !
Jak pani Kazia z Casablanki."
Lecz to nie był cel naszej podróży, to był malutki przerywnik do prawdziwej przygody!
Jechaliśmy na wschód w kierunku Jarosławia ( Znacie już to miasto z opowiadania "Nigdy nie zatrzymuj się w Jarosławiu'') a dokładnie do sioła Wierzbna - no nie, że pięknie brzmi?
Jechaliśmy do nowo poznanych panienek, które zaprosiliśmy do kina w Domu Kultury "Warszawa" w Przeworsku.
Ja moją Madzie (uwielbiam to imię!!! - tak samo jak Jadzie, Anie, Kasie, Marie, Dominikę, Antoninę...) poznałem na weselu jak złapali jej brata bo ukradł elektryczna gitarę z zespołu.
Cudna dziewczynka. Taka mała ale bardzo zgrabna i ładna. Miała wadę zgryzu...ja też więc uznałem, że doskonale do siebie pasujemy.
Zajeżdżamy z klasą do Wierzbnej, a tam z daleka dziewczyny do nas machają. Słychać i widać i czuć nas było z daleka.
https://www.youtube.com/watch?v=a_I94dWg0p0
Dobra rozumiem...będę się skracał...cierpliwości.
Nie będę dokładnie opisywał domu koleżanki Madzi. Taki jak Placka z filmu "Sprawa się rypła''. Normalna podpiwniczona chałupa ...największa we wsi. Całe życie lokatorów skupione było własnie w tym podpiwniczeniu. Piętro na pokaz, klepki, boazeria...nie działająca łazienka. Wyżej magazyn rzeczy pod folią ...kilka pralek, telewizor, lodówki - wszystko chyba na gorsze czasy.
.....
Wyszliśmy po zmroku z kina. Nawet dobry film był, amerykanski z napisami, ale ''momentów'' nie było...szkoda.
- Jak Madzia? Podobał Ci się film?
- Tak - odpowiedziała szczerbata Madziulka
- Ale nic nie zrozumiałam bo nie zdążyłam czytać....
.....
Odwiozłem młodą na wieś i jakoś więcej nie było okazji się spotkać.
....
O jakbym chciał
znów
wsiąść na Jawkę
i pognać przez pola
i stawy
w zęby łapać
komary
ten zimy wieczorem powiew
na twarzy
po upalnym dniu poczuć
żyć
marzyć
kochać
autor65