Str 2 z 2 |
|
---|---|
Post #1 Ocena: 0 2010-10-31 11:05:38 (15 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
marcinb | Post #2 Ocena: 0 2010-10-31 11:17:38 (15 lat temu) |
Z nami od: 20-05-2006 Skąd: Newark on Trent |
I z Azji prosto do Ameryki Poludniowej. W Halloween dookola swiata. ![]() Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona - Albert Einstein
|
elmik25 | Post #3 Ocena: 0 2010-10-31 11:42:35 (15 lat temu) |
Z nami od: 05-04-2009 Skąd: Stoke |
Oczywiście Pan w turbanie wygrał
![]() .
|
autor65 | Post #4 Ocena: 0 2010-10-31 20:02:58 (15 lat temu) |
Z nami od: 02-08-2010 Skąd: Portsmouth |
Niestety moje opowiadanie napisane specjalnie na ta okazje zniklo pod dosc nie czytelnym tytulem. Postanowilem wiec,ze podwiesze sie pod akutualny dzis temat i tutaj go wkleje
człowiek się zmienia za ...granicą
|
autor65 | Post #5 Ocena: 0 2010-10-31 20:07:44 (15 lat temu) |
Z nami od: 02-08-2010 Skąd: Portsmouth |
Hell bus driver Odcinek (nie)specjalny Popołudniowa zmiana. Ostatni dzień października. Podpisałem listę. Noel wskazał palcem i powiedział- weź autobus, który stoi w warsztacie. Dobrze, skinąłem głową i poszedłem po busa. Rozglądnąłem się wokoło, stal tylko jeden. Jakiś inny!? Wszedłem do środka, co do cholery? Wyszedłem i stanąłem przed autobusem w celu zrobienia inspekcji i wtedy zaskoczyłem. AUTOSAN H10! Kurcze, taki jakim jeździłem na wycieczki w podstawówce do muzeum M. Konopnickiej. Jak to? Co to? Busik był w całkiem dobrym stanie, w środku skaj na siedzeniach nie popękany, długi drążek zmiany biegow nie wytarty. Wsiadłem za kierownik i odpaliłem zabytek. Zatrząsł się i wydal ładny głosik. Super. Wtedy nadszedł Noel z maszynka do bilecikow, wyjął klucz dziesiątkę i zamontował kasę. Wyszedł bez słowa, ale wydawało mi się ze na odchodne powiedział - „Farewell”. Ale czy to był jego glos czy Wokulskiego- nie wiem? Ruszyłem w moja ulubiona trasę 40-tke. Ze wsi nad morze. Długą trasa ale mającą swoje zalety. Szczególnie śliczne widoki sa z Portsdown Hill -widać cala panoramę Portsmouth! Zaczynałem w Wicock Farm. Po drodze zebrałem trochę pasażerów. Dwie damy o rubensowskich kształtach, starszego pana z malutkim czarnym chłopcem, kilka podlotków o takim samym wyglądzie. Siostry czy co? I oczywiście emerytki i rencistki, paru disabletow. Autobus był prawie pełny. Zapadał zmrok. Zjeżdżałem ze wzgórza. Po prawej stronie w dole rozpościerał się piękny widok miasta nocą. Tym razem był to widok niezwykły. Portsmouth jest jedynym miastem w Anglii położonym na wyspie! W czasie przypływu ocean wypełnia zatoczki i odcina moje miasto od świata. Tej nocy razem z przypływem wtaczała się do miasta gęsta mgła. W mieście cos sie działo. Widać było tajemnicze poświaty, kolorowe światła, wszystko wyglądało jakoś inaczej niż zwykle. Niepokojąco. Poczułem zimny powiew. Okienko miałem zamknięte. To nie to. Robiło się coraz zimniej a ja poczułem jak strach paraliżuje mnie coraz bardziej. Chciałem popatrzeć w lusterko wewnętrzne, ale się balem. Jednak powoli podniosłem wzrok i zobaczyłem….moich pasażerów. Siedzieli spokojnie, bez ruchu tylko , ze zamiast głów mieli dynie. Niemożliwe!! Odwróciłem głowę i przekonałem się, ze zamiast pasażerów mam na pace 37-miu pumpkinów. Poczułem jakby zadowolenie i zrobiło mi się ciepło, wręcz gorąco. Miałem ochotę dodać gazu i wtedy cos błysnęło mi w lusterku. Przesunąłem się bardziej w prawo i zobaczyłem własne odbicie. Zamiast rzadkich włosów moja głowę okrywały gęste płomienie, twarz zmieniła się nieco, przybierając kształt czaszki, a z oczodołów świeciły czerwone węgielki. Uśmiechnąłem się do siebie - o tak to lubie. Profil jeszcze bardziej mi się podobał. A te płomienie… Niewiarygodne, wyglądałem lepiej niż kiedykolwiek! Zacisnąłem mocniej kierownice. Palce powoli zmieniły się w kościste graby. Chciałem przyciągnąć ster do siebie i poczułem, ze autobus odrywa się od asfaltu. Pchnąłem z powrotem. Pojazd wrócił na drogę. Teraz z całej siły pociągnąłem do siebie. Autobus wydal dźwięk pękającego starego wraku i oderwał się od padołu łez. Zew prędkości był tak wielki, ze chciałem dodać gazu, popędzić przed siebie z prędkością światła i okrążyć ziemie osiem razy w sekundzie. Dałem jednak po hamulcach. Mirror- manoeuvre-mirror(rutyna). Obróciłem na kółku i zanurkowałem w miasto. Miałem zamiar sprawdzić co słychać w mieście. A było ciekawie. Każdy kto nieżyw ruszył dziś w miasto. Trolle, mumie z National Muzeum, kościotrupy, topielice , wampiry, strzygi, zombiaki, stwory i potwory wszelkiej maści dziś w nocy rządziły w mieście. Scenografia lepsza niż z horroru B klasy. Zamglone ulice oświetlały piekielne koksiaki. Koszmarne postacie spacerowały po ulicach kłaniając się do siebie. O, właśnie przebiegł jakiś szaleniec w nocnej koszuli i szlafmycy na głowie rozrzucając słodycze z okrzykiem – bierzcie, bierzcie starczy dla wszystkich! Czyż to nie duch Ebenezera? Dickens pochodzi przecież z Portsmouth. Tak to on! O mało nie zderzył się z ubrana na czarno postacią niosąca pod pacha czaszkę. To be or not to be…bus driver? Powtarzał w kolko, krocząc dostojnie w śmiesznych rajstopkach środkiem chodnika. Znam gościa. Tuz za nim następna postać z tej samej bajki. Biedaka skrępowały łańcuchami i ciągnęły bezlitośnie za każdy członek kobiety bez głów. Facet ubrany w gronostaje, z korona na głowie, jęczał przeokropnie. A to chyba Henio ósmy z kolei. Dobrze mu tak. Ma za swoje. Podjechałem dalej. Na małym placu siedział przystojniaczek udając modela. Dwóch facetów przy aparacie fotograficznym na statywie spierało się. Aha, to Mr Hyde i Dr Jekyll kłócili się czy zdjęcie Doriana będzie tak samo się zmieniać jak jego portret? Czy ja dobrze widzę? Przy stoliku duch Churchilla siedzi z pozszywanym Szkotem i układają się. Kurde Wallace, wierzysz ze czerwone kubraki będą chcieli umierać za Edynburg? Historia niczego cię nie nauczyła? A tak zapomniałem. Historia uczy jednego, ze nigdy nikogo, niczego nie nauczyła. O, wreszcie cos normalnego. Co za urocza scenka. Dwóch przebranych malców tak na oko 7-8 lat puka do wiktoriańskiego domku. Otwiera mila pani z koszykiem cukierków w ręce. Chłopcy odsuwają pelerynki i wyjmują pistolety. Zaczyna się masakra. Dzieciaki wala z paintbalowych maszynówek do biednej kobiety. Ta pada cukierki, rozsypują się na chodnik. Jeden z dzieciaków zbliża się , celuje w czoło niewiasty oddaje ostatni strzał , odchyla maskę i pyta ” trick or treat?” Racja. Najpierw strzelać potem pytać. A tak na marginesie musze sprawdzić w co ostatnio graja moje dzieci na xbox-ie. Podjechałem dalej. Małe postacie w kapturkach na głowie i zgrzebnych habitach uwijały się przy układaniu olbrzymich kamoli w cos jakby okrąg. Ha! To duchy Druidów cos kombinują. Już wiem, jeden z nich przybił właśnie obok mnie na slupie ogłoszenie. ‘’Virgins Wanted!!!! We pay In gold” Nikt się nie zgłosił . Nie, żeby nie było chętnych. Po prostu-Nie Było!!! Druidom to się chyba pory roku pomyliły. Ale kogo to obchodzi. Wreszcie spotykam kogoś normalnego. To duch Sherlocka Holmesa. Poznałem po kapelusiku z dwoma kaszkietami i płaszczu z peleryna. Pykał fajkę z której zamiast dymu wydobywała się lawa. Na różowej smyczy prowadził pieska. Co oni maja z tym różowym? Czarne bydle zamiast ślepków miało ognisty wzrok i olbrzymie kły. Do spacerowiczów podszedł facet w prochowcu i śmiesznym kapelusiku. To Peter Sellers mój ulubiony Clouseau. No przecież. On tez się tu urodził. To miasto wydało wiele znakomitości, może i dla mnie będzie łaskawe!? Dwóch największych detektywów wymieniło uprzejmości. Ale okazja. Zawsze marzyłem , żeby porozmawiać z Sellersem, choćby na tamtym świecie, przywitać się , podać mu rękę. Ale na razie przyglądałem się. Sellers(Clouseau) zapytał swoim śmiesznym głosem. Czy pański pies gryzie? Sherlock wyjął wulkaniczna fajkę z ust i przecząco kręcąc głową odpowiedział- Nie. Sellers pochylił się do psa, wyciągnął rękę, żeby pogłaskać bestie i w tej chwili potwor dziabnął go odgryzając rękę przy łokciu. Sławny aktor podniósł się szybko unosząc kikut w stronę właściciela psa i lekko zaskoczony powiedział. Przecież powiedziałeś ze twój pies nie gryzie!!! Tak - odpowiedział Holmes- ale to nie jest mój pies! Oczywiście, teraz załapałem. I w dodatku przez cholernego kundla Baskervillow nie będę mógł podać reki mojemu idolowi. Zmywam się, bo do szlachetnych detektywów zbliżał sie trzeci duch. Hercule Poirot. Ale ten zanudziłby mnie na śmierć. Odjeżdżałem powoli oglądając sceny jak z horroru, gdy nagle ktoś podniósł rękę chcąc zatrzymać autobus. To moje ukochane emerytki, które nie zobaczą już świąt w tym roku. Dalej pchały WWZ - ety. Panie kierowco zabierze nas pan, prosiły. Jedna pukała w okienko mówiąc-Kochaneczku, nie poznajesz? To ja. Ciebie poznałbym i po śmierci –pomyślałem. Niestety- odpowiedziałem-jestem full, nie mam miejsca. Słuchajcie dziewczyny - ciągnąłem dalej- tu niedaleko jest Milton Cemetery, jakieś pol mili. Idźcie tam i pytajcie o Charona, miły gość. On was zawiezie tzn. przewiezie, ale musicie mieć przynajmniej po pensie bo na Free Passa nie da rady. Pomachały mi na pożegnanie i odjechałem. Wzniosłem się do góry, żeby sprawdzić co słychać na wybrzeżu? Przelatując obok Spinnaker Tower zauważyłem cos jakby czarne ptaszki krążące wokół wieży. To czarownice urządziły sobie sabacik. Moje znajome z Eastwick chyba załatwiły formalności z MOT - em i kręciły jaskółki na miotłach z przyjaciółkami. Pomachały mi z daleka i śmigały dalej. Obok w suchym doku stary, potężny żaglowiec szykował się do rejsu. Dowodził chyba sam Nelson! Kościotrupy marynarzy uwijały się szybko. Okręt napinał żagle , oddal salwę z lewej burty i ruszył na południe. Mam nadzieje, ze pokaże francuzom gdzie żaby zimują! Za miastem zobaczyłem jak zwarta armie szkieletów w zbrojach ze szczotkami na hełmach maszerowała w kierunku Dover. To pogrobowcy legionów maszerowali w kierunku klifów. Mam nadzieje, ze pospadają, niech wracają skąd przyszli. Za nimi w nieładzie wlekły się hordy Saksonów. Oj, jak się spotkają, będzie jatka. Do portu wdzierała się gęsta mgła. A wraz z nia setka długich lodzi wypełnionych wojownikami. Piraci? Nie. To wikingowie przypłynęli na imprezę październikową. Nie wyglądali jak hollywoodzkie postacie. Potężne chłopiska w hełmach z rogami , toporami i ciężkimi tarczami uwijali się jakby gdzieś bardzo się spieszyli. Właśnie przypomniała mi się ciekawa historia, która usłyszałem w pubie od jednego starego wikinga. Otóż opowiedział mi przygodę jaka wydarzyła się jego znajomym. Chodziło o drużynę niejakiego Olafa zwanego Wielka Pala (ze względu na bron która się posługiwał, a był to „przedmiot” rzeczywiście olbrzymi, wzbudzający zazdrość u towarzyszy broni i zachwyt niewiast z wioski). Olaf, chłop potężny i odważny jeden z tych, co to sa oporni na wiedze i ciężcy do zaj.. zatłuczenia, wybrał się z kolegami na wycieczkę w taki właśnie mglisty dzień jak dziś. Podobno po całym zdarzeniu porzucił wojenny fach i przeszedł do branży bramkarskiej. Wracając do opowieści. W skrócie. Mój kompan z pubu, kręcąc palcem warkoczyki na brodzie podsumował owa wyprawe wojenna tak. Nie dość, ze przez ta cholerna mgle chłopaki złupili własną wioskę, to Olaf zgwałcił swoją teściową trzy razy…. To tak tylko mi się przypomniało w związku z ta mgłą w porcie. Chciałem wrócić do centrum miasta, ale cos mnie zaniepokoiło, cos zaczęło się dziać w moim autobusie, cos niedobrego. Zimny dreszcz znów przeszył moje ciało. Odwróciłem głowę tzn, czaszkę i zobaczyłem…. Kilka pumpkinów wstało z siedzeń, wyciągnęli ręce przed siebie i kołysząc się szli w moja stronę… W tym momencie musze przerwać moja opowieść. Zapewne drogi czytelniku, czytelniczko domyślasz sie co było dalej? Otóż nie! Musze Cię rozczarować. Nie obudziłem się zlany potem i z krzykiem na ustach. To nie był sen. Po prostu kilku pasażerów chciało wysiąść na Gunwharfie. A ja, cóż? Dalej krążę w moim piekielnym pojeździe i co więcej…wybieram się po Ciebie! Wypatruj na południowej stronie nieba, dziś w nocy, płonącego pojazdu z numerem 40. Przybędę z wielka prędkością, żeby zabrać Cię na ostatnia, piekielna przejażdżkę i to całkiem for free. P.S. znam adresy wszystkich, nieopatrznie zostawiliście na MW Magic Sunny-Warwick Rd- będę dzis Krakn-Featherbed Ln- bede Agalon- London- znajde, bede dzis Wonsaty- Warde Chase-wpadne w odwiedziny Czarnaelka- Queen St- blisko heh Amelka66 - Elliston Ave- zagladne Andypolo – Conyyers Gardens- dzis wieczorem Galadriel – Warwick cres.- przybywam w nocy ….. Itd. człowiek się zmienia za ...granicą
|
|
|
Nie_z_tej_bajki | Post #6 Ocena: 0 2010-10-31 20:20:14 (15 lat temu) |
Z nami od: 23-08-2010 Skąd: Tam, gdzie pachnie kawą ;-) |
Az strach sie bac
![]() ![]() ![]() ![]() Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi Ci zawodu.... Przyjdzie - zrobi niespodziankę :D.
W życiu niczego nie żałuj! Po prostu Carpe Diem!!!
![]() |