
Zastanawia mnie pierwszy związek przyczynowo skutkowy którego nikt nie potrafi zrozumieć- duże ryby są tam gdzie nikt ich nie kradnie bo mają szansę urosnąć- tutaj nie zarybia się łowisk jak w Polsce. wolicie jechać na ryby i przywieźć 5 okoni z całego dnia do domu, czy jechać gdzieś gdzie można złowić 6 szczupaków po kilka-naście kilogramów i je wypuścić żeby inni wędkarze też mogli się niemi nacieszyć w przyszłości?
A może kraść jak nikt nie widzi i przynosić wstyd polskim wędkarzom by w przyszłości zabrać syna na ryby w miejsce gdzie nie ma ryb bo wszystkie Polacy ukradli?
Z zasadami się nie dyskutuje- zasad się przestrzega. Za 5000 kary za kłusownictwo lepiej sobie kupić wszystkie ryby ze stoiska rybnego w sklepie- taniej wyjdzie.