Gal idea 15 minutowych miast, w których masz w promieniu do 15 minut sklepy, szkoły, pracę itd... i korzystasz z tego z własnej nieprzymuszonej nie jest problemem. Raczej nikt nie narzeka jak ma sklep pod nosem, zamiast oddalony o 10 mil, problemem się zaczyna jak ktoś Ci każe korzystać z tego pod nosem, a zakazuje z tego oddalonego o 10 mil.
"Buntownicy" obawiają się zakazu opuszczania tych 15 minutowych stref, bo co jeśli np. nie chcesz pracować w tej strefie, albo jednak na weekend wolisz wyjechać pojeździć na rowerze w Walii, a nie na stacjonarnym rowerze w siłowni.
Często słyszę jak ludzie pieją z zachwytu, bo powstają zamknięte strefy tylko dla mieszkańców bo i tak jest tłoczno i ciężko znaleźć miejsce parkingowe, to wszystko fajnie brzmi, ale jest fajne tylko do czasu jak na przykład znajomi nie będą chcieli do takiego kogoś przyjechać bo nie będą mogli wjechać do ich zamkniętej strefy.
Wszyscy "buntownicy" obawiają się, że to doprowadzi do ograniczenia prawie do podróżowania.
Wielkim testem na ile społeczeństwo da sobie wejść na głowę był covid.
[ Ostatnio edytowany przez: xxxx1234 15-01-2024 04:15 ]