Nie znam sie na ekonomii, ale jakos dziwnie mi te oszczednosci wychodza:
Cytat:
2020-02-25 22:27:10, unreal napisał(a):
Po uzbieraniu 70 tys wkładu własnego,drugie tyle dostałem od rodziny i kupiłem mieszkanie na kredyt.Kredyt dostałbym nawet bez wsparcia rodziny.W międzyczasie oddano mi też do dyspozycji auto rodziców,z którego nie korzystam bo wolę nadal oszczędzać.
I tak oto przed 30 rokiem życia przestałem martwić się o cokolwiek.Bo mam swoje mieszkanie,co jest w Polsce gigantycznym osiągnięciem.Jeżeli stracę pracę,zachoruję-nic nie szkodzi.Sprzedaję,spłacam od razu kredyt i jestem wolny jak ptak.Mieszkanie podrożało na tyle,że po sprzedaży(kredyt był tylko na 80 tys.) zostaje mi....115 tys w gotówce.
Przy 140 tys.zl wplaty wlasnej i kredycie 80 tys.zl w razie sprzedazy lokalu zostaje 115 tys. zl ( i to gdy mieszkanie cenowo poszlo w gore)?
Poza tym biorac pod uwage powyzsze, to tak naprawde wiekszosc finansow pojawila sie tylko dzieki rodzinie. Gdyby wszyscy genetycznie mieli zblizone podejscie, to dopiero ciekawie wygladaloby oszczedzanie.
Poza tym punkt widzenia, ze rodzice maja obowiazek pomagac doroslym dzieciom dorabiac sie przed 30-tka...
Nie chcialabym byc ani takim mlodym - doroslym, ani rodzicem takiego roszczeniowca.
Pomysl z kotem nietrafiony, szczegolnie w Pl, gdzie brak ubezpieczen i koszty weta wysokie.
Poza tym zwierz niszczy, chce jesc, zabawic sie, potrzebuje kuwety, zwirku.
Nawet medalista-rasowiec, ten to dopiero kosztotworczy.
Bo wystawy sa kosztowne, nagrody w postaci tytulow i dyplomow, a nie nagrod pienieznych, generalnie dobry hodowca wiecej doklada do interesu, traktuje to jako hobby,a zarabia gdzie indziej

.