To jeszcze się odniosę do tego:
"Czyli podsumowując jesteśmy świadomi, że NAS tu nie lubią i nie tolerują..."
i do słusznej uwagi, że nie jesteśmy u siebie. Choć oczywiście zdarzają się i tacy, co z tym stwierdzeniem polemizują.
"U siebie" szanowni państwo, nikt nam w pracy nie zwróci uwagi, że nie mamy między sobą rozmawiać w swoim własnym języku.
I nie, tu wcale nie chodzi o kulturę osobistą, szacunek dla współpracowników itd...
Odgórny zakaz porozumiewiania się między sobą w ojczystym języku nie jest niczym innym, jak jedną z form wyrażenia niechęci do nas. Dobitnym pokazaniem gdzie nasze miejsce w szeregu, i swojej przewagi nad nami (jakkolwiek nasz angielski dobry by nie był).
Tak jak napisałam wcześniej, dla mnie nie było problemem, aby inne nacje sobie swobodnie w swoim języku rozmawiały między sobą. Nic mi do tego. I podobnie rzecz ma się z Anglikami. Dla jednych ta kwestia w ogóle nie istnieje, dla innych to wielki, ogromny problem. Przy wnikliwej analizie okazuje się, że problem zwykle z tym mają ci, co (delikatnie ujmując) entuzjastami emigracji nie są. Szacunek, kultura i klasa, to właśnie polega na tym, żeby w tak naturalną sprawę (jak pierwszy język) się nie wtrącać.
Na poziomie zaś związku mieszanego, u mnie, i w zaprzyjaznionych "mieszanych" parach nikt sztucznych problemów nie stwarza.
[ Ostatnio edytowany przez: galadriel 29-01-2013 14:26 ]
Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy.
Ostatni Kontynent, Terry Pratchett