jakis czas temu moja kolezanka leciala z Pl ze swoim synkiem.
oni rowniez mieli rozne nazwiska.
celnik zapytal sie, kim jest ten mily chlopczyk.
kolezanka odparla, ze jej synek.
na to celnik do malego, czy aby napewno ta pani to jego mamusia.
niestety kochaniutki syneczek tego dnia nie byl w w dobrym nastroju,delikatnie mowiac obrazony na mamusie, (bo nie chciala dac mu żelków) wiec odpowiedzial, ze nie wie kim ta pani jest.
moja kolezankie prawie szlag trafil.
po dosc dlugiej utarczce slownej z celnikiem, maly przestraszyl sie ze nigdzie nie poleci wiec wykrzyczal na cale lotnisko:
"zostawcie nas w spokoju, to przeciez moja mama jest!"
wiec moja rada:
miejcie zawsze przy sobie akt urodzenia dziecka
nic nie waży i niejednokrotnie pozwoli uniknac nieprzyjemnych sytuacji.
ludzie, nie utrudniajcie sobie zycia