Dziękuję za rady, aczkolwiek sytuacja jest już zupełnie inna.
Dla zainteresowanych, badź osób w podobnej sytuacji, może opowiem, choć wydaje mi się, że byliśmy w wyjątkowo komfortowej sytuacji a i szczęście chyba trochę pomogło.
Po czytaniu wątków na forach jakoś nie jechałam z entuzjazmem do Edynburga. Byłam raczej wystraszona brakiem mieszkania, pracy i nieprzychylnymi wypowiedziami w wielu wątkach na różnych forach, na tematy osób w podobnej sytuacji. Plan więc się zmienił, mój chłopak powiedział: "W takim razie jedziemy na wakacje, a może uda się zostać dłużej".
Mój chłopak pojechał kilka dni wcześniej. Na początek wynajeliśmy studio flat na short term z popularnego portalu, od prywatnego landlorda. Cena za pierwszy tydzień dość drogo, ale potem uśmiech losu i zdecydowana obniżka jeżeli zostaniemy do powrotu landlorda (razem 3 tygodnie). Super i finansowo przyzwoicie. Od drugiego dnia, zaczeliśmy szukać mieszkania na stałe (studio, 1 bedroom). Oglądanie za 7 dni, za 5 dni, ale zdjęcia na portalu super, poczekamy... I tak obejrzelismy 15-20 mieszkań, z pomocą różnych agencji. No i tu dopiero szok, zderzenie z rzeczywistością. Zdjęcia na portalach zakłamane, wyssane z palca, wypadające szafy, dziury w podłogch itd. (rent 600-800£/mc). Jak już było coś przyzwoitego i aplikowaliśmy, najczęściej przegrywaliśmy tym, że nie pracowaliśmy i że płacimy 6 miesięcy z góry, lub po prostu przez to, że para. Mimo wszystko, wakacje upływały miło, oglądanie mieszkań i zwiedzanie tego przecudownego miasta, w którym zakochałam się od pierwszego spaceru po centrum... No i zderzenie z akcentem, jak kubeł zimnej wody na głowę "I'm sorry... What?", "Could u repeat pls?". Chcieliśmy zostać, bardzo. Cały ten czas mój facet rozglądał sie za pracą, czasem bywał na rozmowach. Pod koniec drugiego tygodnia, byliśmy obejrzeć mieszkanie, które bardzo się nam spodobało. Postanowiliśmy nie ryzykować kolejnej odmowy i tym razem złożyliśmy ofertę, że będziemy płacić czynsz wyższy niż ten pokazany w ogłoszeniu. Niewiele, a podziałało. Następnego dnia otrzymaliśmy telefon, akceptacja. Biegiem zapłaciliśmy safe deposit. Chwilę potem normalny deposit i rent za 6 miesięcy. Kilka dni i można było się wprowadzać. No i tak się stało. Parę dni później zadzwoniono do mojego faceta, że dostał pracę jako programista junior. Po załatwieniu wszystkich formalności, gaz, prąd, c.tax itp. A ja, spakowałam się i wróciłam do domu, do Polski, pozałatwiać resztę spraw, zabrać swoje rzeczy, w końcu byłam na wakacjach, owocnych, ale wakacjach. Niebawem będę jechać do nowego domu, aplikować o NIN i szukać pracy, czego boję się najbardziej, ponieważ nie jestem informatykiem ani żadnym specjalistą, nie mam doświadczenia tylko roczną lukę w cv bo pracy na czarno wpisać tam nie mogę. Także mam "tylko" nadzieję, że się uda, że jakiś pracodawca spojrzy przychylnym okiem i że nie zawalę rozmów kwalifikacjnych po całości ze strachu. A tymczasem pozdrawiam wszystkich forumowiczów i życzę powodzenia i szczęścia
