Klasyczny przypadek, najpierw zapominanie, potem chowanie roznych rzeczy, wychodzenie z domu i blakanie sie po okolicy.
Bylo to na wsi, wiec inne babcie wiedzialy, ze jak ona wychodzi do nich posiedziec na lawke i potem gdzies chce isc, to maja dac znac dziadkowi i dzialalo przez jakis czas.
Ale potem zaczela uciekac, na przyklad kiedy dziadek byl w toalecie i wtedy juz byl czas na zamkniecie drzwi na klucz dla jej bezpieczenstwa.
Pozniej trzeba bylo ja karmic bo zapominala o jedzeniu, jakby wcale nie czula glodu. Przestala powoli rozpoznawac czlonkow rodziny. Wszystkie kobiety nazywala imieniem Marysia, byla to jej srednia corka.
Trwalo to kilka lat, w koncu juz tylklo lezala, bo choroba wyniszczyla jej cialo. Umarla cichutko pewnego grudniowego popoludnia.
Ciekawe dla mnie bylo to, ze w ostatniej fazie choroby, kiedy juz byla lezaca i nie bylo z nia kontaktu, to w pokoju, gdzie bylo jej lozko wisial na scianie swiety obraz i ona sie modlila! Byla bardzo religijna osoba cale zycie i wtedy kiedy juz nic nie wiedziala o swiecie to po cichutku odmawiala modlitwy patrzac na ten obraz Matki Boskiej. Slowa nie byly czyste, raczej poruszanie ustami i ciche dzwieki, szept, nie wiem jak to okreslic, ale to na pewno byla modlitwa.
Dziadek opiekowal sie nia do konca.
Dziadek moj umarl w ubieglym roku. Rowniez z powodu demencji, ale bez diagnozy Alzheimera.
Przebieg klasyczny. W poczatkowej fazie nie pamietal tego, co bylo 10 minut wczesniej , ale precyzyjnie potrafil opowiadac o zdarzeniach z 1939 roku, lacznie z tym jaka byla pogoda. Pozniej coraz trudniej, trudniej. Agresja slowna i inne atrakcje. Cialo slablo i w nastapil koniec, ale trwalo to wszystko 4 lata.
Roznica miedzy babcia a dziadkiem byla taka, ze babcia miala pierwsze objawy majac 70 lat i wkrotce potem zmarla a dziadek dozyl blisko setki.
.
[ Ostatnio edytowany przez: perfekcja 09-05-2013 10:24 ]