Tak wczoraj podczytalam, ale zabraklo czasu na odpisywanie.
Dziecko calkiem normalnie reaguje na raptowne pojawienie sie roznych wirusow, infekcji, duza ilosc dzieci z rozna flora bakteryjna i czeste infekcje w okresie pierwszego roku w zlobku/przedszkolu/szkole to standart, na ktory uskarzaja sie chyba wszyscy (moze prawie) rodzice.
to juz klasyka tego okresu

.
Ze szkola mozna wszystko wyjasnic, do tego warto przy kazdej nieobecnosci dziecka w szkole z powodu choroby anonsowac sie do GP, by miec 'podkladke', dla swietego spokoju sprawdzic stan dziecka. Poza tym 4-latka, to dopiero reception, tam nie skupiaja sie az tak na absencjach.
Za to bym sie zastanowila nad sensem pchania dziecka do szkoly z antybiotykami, to moze bardziej narazic je anizeli czeste choroby.
Generalnie powielanie dawek antybiotykow w tym czasie potrafi zrobic wiecej szkody niz pozytku przy infekcjach wirusowych.
Lepiej sie sprawdza tradycyjne wygrzanie, napoje z malin, lipy i miodu z cytryna, masc rozgrzewajace, czeste (dopilnowane) wydmuchanie nosa, inhalacje z dodatkiem soli i olejkow eterycznych, syrop z cebuli/miodu. cytryny, czosnku i cukru, tran, nawilzona, chlodna sypialnia.
A w przypadku zdrowego dziecka, jak podpowiada Leonka, unikanie przegrzewania.
No i tutejsi lekarze znacznie madrzej kuruja dzieci, daja szanse na rozwiniecie sie ukladu odpornosciowego, zamiast obciazania go kolejnymi, silnymi lekami.
Probiotyki mozna kupic wszedzie, od supermarketow poczawszy, na Holland&Barret i aptekach skonczywszy.
Natomiast duzo lepiej dziala i zdrowszy bedzie swiezo zrobiony w domu sok, swieze owoce i warzywa zamiast psuedo witaminek zelkowych, 'soku' malinowego w butelce ze sklepu.