
Jesli zycie sprowadza sie do kasy i fizjologii, to z jednej strony pozazdroscic, z drugiej - powspolczuc prostoty postrzegania swiata, wtedy nie ma szans na rozpatrywanie czegokolwiek w kategoriach wyzszych, jest tylko kierowanie sie biologia i zachcianakami.
I nie ma pewno nie ma nic wspolnego z udawadnianiem meskosci/kobiecosci.
Intrygujace jest, czy rownie latwo usprawiedliwialo sie partnera...
W moim rozumieniu dorosly czlowiek ma odwage rozwiazac problem, jesli cos uwiera w zyciu, to probuje porozmawiac i cos zmienic, poukladac; jesli nie zalezy na tym, co sie ma w domu, to odwage by powiedziec i zakonczyc. Nie da sie powiedziec, ze 'nie krzywdzic', ale przynajmniej byc szczerym wobec siebie i otoczenia, nawet jesli to oznacza utrate wygodnego zycia w dotychczasowych kapciach.
A kryzys, poczucie, ze lata przeciekaja przez palce mozna ogarnac na tyle roznych sposobow, znalezc czy odswiezyc pasje, znalezc apetyt na zycie, niekoniecznie przez pryzmat 'nowosci' w sypialni.
PS. Ruuuda, jesli sie w ogole pojawia pytanie, czy 'puknac sunie', to juz jest niedobrze i nie ma to nic wspolnego z potrzebami doroslego czlowieka, raczej nadmiar czasu wolnego i brak zycia poza trasa praca - telewizor/komputer.