Str 3 z 10 |
|
---|---|
Onieznajomy | Post #1 Ocena: 0 2012-08-26 17:22:30 (13 lat temu) |
Z nami od: 02-09-2011 Skąd: Glasgow |
paolomario Post #8 Ocena: 0 + / -
2012-08-26 16:23:42 (56 minut temu) Posty: 1229 Z nami od: 16-07-2007 Skąd: Hants A ja Wam mówię, to jakiś scenarzysta podrzuca nam swoje pomysły na kolejne odcinki "M jak Na Wspólnej" i sprawdza, jak temat się przyjmie. Badanie rynku aż genialne w swojej prostocie. Nie każdy bowiem ma życie tak nudne, że musi uzupełniać codzienne zapotrzebowanie na emocje życiem postaci fikcyjnych, a opinie tych niezaangażowanych również dla twórców seriali mają kolosalne znaczenie. Jak to już sami zauważyliście, niezwykłe przypadki wypływają zawsze w łikiendy, kiedy można pokusić się o zauważenie wątku większej grupy forumowiczów, zrelaksowanych łikendem przez co bardziej otwartych w swoich opiniach. A tak w ogóle: "Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". ________________________________________________________ |
Inklemon | Post #2 Ocena: 0 2012-08-26 17:29:28 (13 lat temu) |
Z nami od: 26-08-2012 Skąd: brak |
Cytat: 2012-08-26 16:51:42, sikorka23 napisał(a): a jak dlugo przebywalas u kolezanki? i czy to jest Twoja bliska znajoma? mam wrazenie, ze chyba nie wszystko bylo dokladnie ustalone co do Twojego pobytu, moze kolezanka myslala iz uzycza Ci materac czy pokoj, a Ty myslalas, ze przyjechalas w goscine ![]() Coś mi mówi, ze możesz mieć rację. Jednak mam naprwde wiele znajomych w róznych krajach , Polaków i rdzennych, których odwiedzam czasem. Jednak nie spotkałam sie z taka sytuacją nigdy wczesniej. Np jedna kolezanka z innego kraju, to zawsze wręcz "na rzęsach staje', by ugościć. Nie da mi nawet 1 bułki kupić, sam wszystko kupuje i jeszcze pięknie przygotowuje. Ja za to kupuje jej jakis konkretny prezent, lub zapraszam do dobrej, drogiej restauracji, gdzie sama by nie poszła raczej, lub w każdym razie nie często. I wszystko gra, wszyscy zdowoleni i to wszystko odbywa sie jakoś naturalnie i z klasą. I zawsze jestem ponownie zapraszana. |
Inklemon | Post #3 Ocena: 0 2012-08-26 17:35:39 (13 lat temu) |
Z nami od: 26-08-2012 Skąd: brak |
a jesli chodzi o zasade postaw sie a zastaw sie, to raczej na wyspach nie obowiazuje - tu idac na czyjes urodziny warto zadbac o trunek i zarcie dla siebie ![]() A to ciekawe. Trunek - rozumiem, to się często i PL przynosi, ale żarcie? Autentycznie chodzicie na czyjeś urodziny z własnym żarciem? |
staryznajomy | Post #4 Ocena: 0 2012-08-26 17:39:15 (13 lat temu) |
Konto usunięte |
Cytat: 2012-08-26 17:22:30, Onieznajomy napisał(a): paolomario Post #8 Ocena: 0 + / - 2012-08-26 16:23:42 (56 minut temu) Posty: 1229 Z nami od: 16-07-2007 Skąd: Hants A ja Wam mówię, to jakiś scenarzysta podrzuca nam swoje pomysły na kolejne odcinki "M jak Na Wspólnej" i sprawdza, jak temat się przyjmie. Badanie rynku aż genialne w swojej prostocie. Nie każdy bowiem ma życie tak nudne, że musi uzupełniać codzienne zapotrzebowanie na emocje życiem postaci fikcyjnych, a opinie tych niezaangażowanych również dla twórców seriali mają kolosalne znaczenie. Jak to już sami zauważyliście, niezwykłe przypadki wypływają zawsze w łikiendy, kiedy można pokusić się o zauważenie wątku większej grupy forumowiczów, zrelaksowanych łikendem przez co bardziej otwartych w swoich opiniach. A tak w ogóle: "Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". ________________________________________________________ ![]() ![]() ![]() ![]() przesłodziutka, radośnie skacząca małpeczka... to jednak nie ja. i dodam jeszcze że:
?v=ZXNx4g960-I
|
clockwork_orang | Post #5 Ocena: 0 2012-08-26 17:50:29 (13 lat temu) |
Z nami od: 28-06-2007 |
Cytat: 2012-08-26 17:35:39, Inklemon napisał(a): A to ciekawe. Trunek - rozumiem, to się często i PL przynosi, ale żarcie? Autentycznie chodzicie na czyjeś urodziny z własnym żarciem? moze nie fizycznie z jedzeniem, ale kase na nie w kieszeni dobrze jest miec ![]() [ Ostatnio edytowany przez: clockwork_orange 26-08-2012 17:52 ] |
|
|
Dwunasty | Post #6 Ocena: 0 2012-08-26 17:52:17 (13 lat temu) |
Konto usunięte |
Clock gdzie Ty w gości chodzisz?
![]() ![]() ![]() edit: chyba o "zaproszeniu" do knajpy piszesz? |
Onieznajomy | Post #7 Ocena: 0 2012-08-26 18:01:49 (13 lat temu) |
Z nami od: 02-09-2011 Skąd: Glasgow |
Spora zagwoztka ![]() Tutol1994 Post #1 Ocena: 0 + / - 2012-08-25 22:30:05 (19 godzin temu) A tutaj chyba trzeci odcinek tego samego serialu. Odbtniczej niema, to niema gdzie kija wlozyc, soory znaczy niema mrowiska zeby do niego kija wlozyc. |
clockwork_orang | Post #8 Ocena: 0 2012-08-26 18:03:52 (13 lat temu) |
Z nami od: 28-06-2007 |
Cytat: 2012-08-26 17:52:17, Dwunasty napisał(a): Clock gdzie Ty w gości chodzisz? ![]() ![]() ![]() nigdzie, to goscie do mnie przychodza... stad ta zasada ![]() |
krakn | Post #9 Ocena: 0 2012-08-26 18:09:44 (13 lat temu) |
Z nami od: 25-06-2007 Skąd: Caterham |
Cytat: 2012-08-26 17:52:17, Dwunasty napisał(a): Clock gdzie Ty w gości chodzisz? ![]() ![]() ![]() edit: chyba o "zaproszeniu" do knajpy piszesz? to chyba zależy od rodzaju gościnnosci. Jeżeli idę do bardziej obcej osoby, to wiadomo ze coś do popicia, ale jako rodzaj prezentu dla gospodarza, przecież kurde nie będe szedł z kwiotkami jak gej do geja ![]() Gospodyni .... a owszem kwiatek musi być ![]() Wiadomo, w ślinę bez kwiatka nie pójdzie ![]() ![]() ![]() A co innego gdy idziemy na imprezę do kogoś z kim znamy się jak łyse konie. Wtedy to się baby dogadują, czy coś przynieść czy nie, nie dla tego żeby brakowało, czy oszczędność, bo i tak potem połowe się wywala do kosza, tylko po to co by większy wybór smaków był. ![]() Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.
|
znowu-ciupek | Post #10 Ocena: 0 2012-08-26 18:10:10 (13 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 19-02-2010 Skąd: hove |
Cytat: 2012-08-26 16:16:39, Inklemon napisał(a): Byłabym ciekawa poznać opinie, odczucia Polaków żyjących na stałe w UK. Na wielokrotne zaproszenia wreszcie odwiedziłam (z PL) moją koleżankę wraz z jej rodziną w Londynie. Wynajmowana szeregówka, 2 przyzwoite samochody, normalne życie bez szaleństw, ale i bez większych stresów. Rodzina 5 osobowa, z czego pracują 4 osoby gdzieś tam. Od pierwszego dnia wizyty musiałam sie dziwić. Np "nakarmiono" mnie kotletem wielkości większej monety i 8 cm długości bagietki. Dokładek nie przewidziano. Zdziwiło mnie, ze koleżanka bodaj pieczywa nie dokupiła więcej, skoro od dłuższego czasu wiedziała, kiedy przybędę. Oczywiście, ze poszłam spać głodna. Następnie starałam się najadać na mieście, szczęśliwie BurgerKingi etc maja niedrogo. Niemniej śniadania i kolacje jadłam u nich, wobec tego zrobiłam większe zakupy - dla wszystkich, żeby nie było, że ich objadam. Podczas mojego pobytu rodzina żywiła się głownie kluskami z .... (i tu różne dodatki tanie, bezmięsne). Dziwiłam się, że ludzie pracujący, wcale nie ubodzy az tak ekstremalnie oszczędzają na jedzeniu - zarówno na jego jakości, jak i ilości. Kiedy drugi raz zaoferowałam zrobienie zakupów, to protestu broń Boże nie było, przeciwnie, koleżanka ino śmigała po sklepie jak helikopter, donosząc mi do kasy kolejne produkty, które NAGLE okazywały się niezbędne. Strasznie żenujące to było dla mnie. W weekend , kiedy rodzina nie pracowała, to zorganizowała sobie swoje zajęcia, nikt nie zaoferował oprowadzania po mieście, pokazania czegoś. W tygodniu tym bardziej - nie, ale to akurat zrozumiałe, bo ludzie pracują. Sama jeździłam po mieście i zwiedzałam różności. Szczęśliwie, że znam ten język w miarę, więc nie miałam żadnych problemów i fajnie mi się łaziło i jeździło wszędzie (po zakupieniu całodziennych biletów). Więc był to dla mnie faktycznie zerowy problem, tylko jakoś sądzę, że gościnność jakoś inaczej powinna wyglądać również pod kątem poświęcenia czasu zaproszonemu gościowi. W ostatni dzień, pomimo obecności w domu 2 członków rodziny, nikt nie zaproponował pomocy z bagażami, odprowadzenia (a było niełatwo z powodu dokonanych zakupów) bodaj do centrum, do stacji pociągu do Luton. Za to, w ten ostatni dzień ujrzałam 2 duże platformy mięsa, wyjęte z zamrażarki i przygotowane na kolację, w której w sposób oczywisty na pewno już miałam nie uczestniczyć, bo wieczorem byłam już w Polsce. Mięsa było nie do przeżarcia przez tę rodzinę na 1 raz. Podcieranie dupy szkłem skończyło się raptownie, jak ręką odjął. Przyznam, że tego wszystkiego nie rozumiem i nie spotkałam się z takim zjawiskiem wcześniej. Czy to jest klasyczne, zwykłe zjawisko, żeby Polacy zamieszkali w UK w taki sposób pojmowali gościnność? Czy ludzie w pogoni za pieniądzem na obczyźnie (bo ja wiem, oszczędności na jedzeniu, oszczędności na transporcie i na wszystkim)zatracają poczucie zwykłego wstydu, obciachu ? Proszę o opinie ludzi z UK, co wy o tym myślicie, jak skomentujecie? Może ja pewnych rzeczy nie widzę z mojej polskiej perspektywy? Jednym słowem ugoscili Cie po niemiecku ![]() ![]() Też byliśmy kiedyś w odwiedziny u kuzynki zony co w Niemczech mieszka... Wesoło było...Jakby porównać to wystawianie się teściowej jak kuzynka przyjeżdżała do PL i zatrzymywała się u niej a przyjęcie kuzynki w DE to też niezła beka he he. Przyznam sie że nie mierzyłem bagietek (bo nie podali) a kotleta nie było nawet wielkości monety ![]() ![]() Na szczęście moi staruszkowie którzy wyjechali od nas po dwutygodniowym pobycie raczej nie mogą nas obgadać. Zamrażarkę mamy samoobsługową,lodówkę zresztą też.A schaby były wielkości talerza (nie mierzyłem wielkości naszych talerzy ale napewno wieksze od monety he he).Dokładki były nawet wskazane.Zresztą moja matka chyba wściekła się na moją żonę bo ojciec wpierdzielał wszystko co ugotowała.Ile tylko dał radę zmieścić ![]() |