rownie dobrze mozna powiedziec, ze na dorobek dotychczasowego zycia pod jednym dachem pracowalo jedno i drugie ze zwiazku, ze w przypadku rozejscia sie, jedno bierze 'ruchomosci' (np. auto), drugie - mieszkanie (szczegolnie, gdy zostaje z dzieckiem).
Poza tym haslo szukania dobrej pracy, wysokich zarobkow, rzucone osobie, ktora zostala z dzieckiem, jest co najmniej chybione. Nie bierzesz pod uwage kwestii opieki w razie choroby dziecka ( a pracodawcy bardzo niechetnie widza takie zwolnienia), koniecznosci poswiecenia wiecej czasu i uwagi dziecku, wyjasnienia kwestii rozwodu.
To wszystko wymaga czasu i zaangazowania...
Do tego kwestia rozliczania sie, co kto wniosl do zwiazku, pod wzgledem materialnym

Przykladowo, jesli z pelna swiadomoscia wspieralam rozwoj zawodowy polowka, pomagalam osiagnac wiecej ( a nie zawsze sa mozliwosci, by oboje rownie intensywnie angazowali sie w prace), to jak to wycenic?
Jak jedno odziedziczylo np. mieszkanie po dziadkach, to tez jest to wspolny dorobek?
Ze swojej strony, szczerze mowiac, nie wyobrazam sobie (i logistycznie i finansowo) zapewnic dzieciakowi takie mozliwosci rozwoju, jakie mozemy dac razem z mezem. Chocby z prozaicznego powodu dowozenia na zajecia, do i ze szkoly. W przypadku pojedynczej osoby wymagaloby to co najmniej rezygnacji z pelnego etatu.
Co dziwniejsze, czesto sposob myslenia osoby placacej alimenty ogranicza sie do zalozenia, ze skoro placi, to juz zadna pomoc w opiece nad wspolnym dzieckiem nie jest potrzebna..