
Krzak zaczął sie buntować. Dziesieć lat męczarni w ciasnej donicy. W efekcie... kwiatków na nim jak na lekarstwo. Całe przedpołudnie zajęło diggnięcie dołka na 1,30m. Najpierw easy, super czarna ziemia, aż tłusta, łatwo się kopało. Gdzies na 60cm odmiana. Tradycyjna angielska clay soil/plastelina, ciężka, coraz bardziej mokra, klejąca. W dole nie można było wyrwać z niej łopaty, na powierzchni, zassana, za cholerę nie chciała się odklejać bez skrobania. Ostatnie podrygi, operator łopaty dokonywał na kreta, głową w dół i pazurami w rękawicach.
Sporo pracy miał kontroler głębokosci. Dopóki czubek czapki na głowie widoczny, to dół cigle za płytki. Pomiar powtarzany chyba sto razy. Na koniec wszyscy pozytywnie zmęczeni i krzak uradowany, znalazł swoje miejsce na/w ziemi.
W przerwie była degustacja prawie mikołajkowych truskawek

Na drugim końcu inna akcja.
Araucaria przemarzła i ponad rok nie dawała oznak życia. Długo dostawała swoją szansę ale bez odzewu. Jak już prawie chwycilismy za siekierę, wtedy zaczęła namiętnie zielenieć. Na zimę

To ciepłolubny południowy krzak, doczekał sie dzisiaj swojego M1/studio flatu



[ Ostatnio edytowany przez: fugazi 03-12-2022 18:53 ]