AgentOrange - widzę kolejny, który wypowiada się, by nabić post. Napisane o tym już wyżej, nie mam nic do tego, czy ktoś się tutaj kiedykolwiek tłukł czy nie, problemem staje się to, kiedy jakiekolwiek zdarzenie z tego domu nie zostało wyjaśnione i w razie czego (jak już się zdarzyło) to ja mam coś załatwiać w tej sprawie.
NightFury "Co ja mam wtedy nowemu lokatorowi powiedzieć jak sama nic nie wiem? Mógł iść do więzienia za kradzież samochodu równie dobrze mógł być zamieszany w sprawę Sharon Matthews albo Thomasa Mear..." - rozumiem, ale jest pewna różnica. Co innego, kiedy osoba, która jest w coś zamieszana (nawet w mordestwo czy kradzież samochodu) tylko tam mieszka, ale co innego, kiedy dzieje się to w, jakby nie było, WASZYM domu. Nie chcę pytać o sprawy stricte zawodowe, może o tym nie możesz mówić, ale w takich sytuacjach nikt Was nie informuje, o niczym nie wiecie? Nie wiecie, że ściany Waszego domu są całe we krwi, a, dajmy na to, morderca przez przypadek wybił wtedy okno? Przecież musicie dostawać jakieś informacje o tym, w jakim stanie jest dom i i jakie ewentualne szkody wyrządził lokator, przecież to jest już wtedy Wasza sprawa i Wasz ubytek, a nie policji. Jeśli nie to jest to trochę dla mnie...niezrozumiałe (?). No i mówimy cały czas o sytuacji, że o wszystkim wiedzieli bardzo dobrze, mieli świadomość tego, co się stało, wiedzieli od samego początku, skąd pochodzili ci ludzie (hasło: "byli z x, więc mogli mieć inny gust, zdarliśmy dlatego ściany i podłogi, bo...były ohydne"
, a jednak w grę poszło kłamstwo. Może coś jeszcze ukrywają, skąd mamy to wiedzieć? Zaraz pewnie pójdzie od kogoś komentarz, że "jak coś nie pasuje to się przeprowadźcie", ale nie rozumiem, dlaczego to my mielibyśmy jeszcze na tym ucierpieć, nie każdego stać na to, by przenosić się z jednego domu do drugiego i nie każdy ma cierpliwość od nowa załatwiać wszystkie rachunki itp.
No i chcesz mi powiedzieć, że council nie ma większego kontaktu z policją? Czyli co, ktoś może tak samo wynająć dom po jakiejś zbrodni, życ sobie spokojnie, a potem wpadają panowie w czarnych kominiarkach i przeszukują cały dom, bo mają jakieś podejrzenia, a council nie ponosi za to odpowiedzialności? Albo ktoś kogoś zabił, a później w odwecie rodzina zmarłego niszczy dom? (wybija okna, przebija opony). Nie raz się przecież o tym słyszy. Nie jesteście jasnowidzami, to też zrozumiałe, ale jednak...
Rozumiem, że to jest praca (i wtedy też i wina) policji, może nie być winą councilu, ale jeśli wynajmuje się dom w ten sposób, to wydawało mi się, że za ogólne bezpieczeństwo powinna odpowiadać instytucja wynajmująca, a nie "dajemy ci klucze, jak o czymś nie wiemy to masz problem, radź sobie sam"...tym bardziej, kiedy JEST świadoma sytuacji i wie, że mogą wyniknąć z tego inne sprawy. Nie oceniam Ciebie w tym momencie, ani Twojej pracy, bo mogę tylko podejrzewać, jaka ta praca potrafi być momentami dość "upierdliwa". Zresztą trafiają się różni ludzie.
"Ściany szmatą przetrzeć i tyle"...naprawdę? co, jeśli ktoś miał jakąś chorobę, którą bardzo łatwo się zarazić bez zachowania odpowiednich środków? Znaczy, że Wy możecie o tym nie wiedzieć, a potem ktoś będzie się przez to męczył? Nie wiem jakie macie obowiązki przed wynajęciem domu komuś, może Ty akurat robisz to dobrze, ale mnie to trochę przeraża, patrząc na to, że ktoś mógł być chory, a włosy poprzednich lokatorów sprzątałam przez dłuższy czas z miejsc oczywistych, np. wanna, zlew, blaty kuchenne, szafki. To jest trochę nie do pomyślenia, jeśli o niczym council nie wie, to powinien chociaż o to zadbać, zapobiegać...no ale z drugiej to nie Wy ustalacie chyba obowiązki pracowników.
Nie obwiniam tu nikogo, po prostu się dziwię, jest wiele nieporozumień, niedopowiedzeń między instytucjami, a w razie czego każdy umywa ręce, bo to nie jego wina...
I nie nie nie, listów nie otwieramy, po co nam byłoby cokolwiek wiedzieć. Ale z wyrzucaniem tych ważniejszych też się wstrzymujemy (np. jak widzimy, że to po raz setny list z banku w tym tygodniu, albo z innych poważniejszych instytucji - widać po adresie, gdzie odsyłać), gdyby okazało się, że są do czegoś jednak niezbędne.
I nie chodziło mi o kontrole nad powodziami, może mam wymagania, ale nie jesteście cudotwórcami, przecież wiem
ale (chyba, bo teraz też mam już wątpliwości...) macie obowiązek poinformowania kogoś, że dom stoi na terenie zalewowym (np. jak się robi w Polsce), czy nie...?
I pozdrawiam
wiem, że może się wydawać, że przesadzam, ale szczerze jestem trochę w szoku po lekturze postu...i nie obwiniam! żeby nie było, to nie jest personalne, rozumiem, że macie swoje przepisy, ale tutaj podejrzewam, że jakiś złamano.
[ Ostatnio edytowany przez: Petryska 27-05-2017 17:56 ]