I ile moge zrozumiec koncepcje "krokow" to jednak Nie rozumiem jak w/w kroki maja sie do pocieszenia dziecka.
Krok zemsty do zacheta do kolejnego,bardzo negatywnego uczucia a osobiscie ucze dzieci ze mscic sie na innych nie mozna-na jaka osobe wyrosna jezeli za kazde niepowodzenie beda knuc zemste na kims?Czy zawsze przyczyna niepowodzenia jest ktos inny,zawsze to kogos innego wina?
Opisalas przyklad zabawki-gdybym chciala robic jakiekolwiek dlugie kroki to moje chlopaki p.o. 3 min zapomnieliby o co wlascicie poszlo. Chyba prosciej jest :albo sie bawicie albo xabawke zabieram,jesli Nie dziala zabawke zabieram I dopoki sie nie dogadaja zabawka jest u mnie. Dzieci powinny nauczyc sie komunikacji juz w mlodym wieku a Nie rzucanie winy na kogos I planowanie zemsty.
Obecnie z mezem pocieszamy nasza trojke po smierci tescia,w zaden sposob Nie widze jak te "kroki" odnosza sie do naszej rzeczywistosci.
Najstarsza corka przyjmuje wszystko pragmatycznie,chce rozmawiac,analizowac-Ja wystarczy wysluchac przez 20 minut I przytulic na koncu.
Sredni syn,ktory ostatnio mial taki moment,potrzebuje wyplakac sie przez 15 min na naszych kolanach,przytulony do nas.
Najmlodszy 5 latek,zapyta tylko na razie dlaczego dziadzius zmarl,krotki uscisk I go nie ma bo jest juz czyms zajety.
Ile dzieci tyle sposobow na pocieszenie dziecko-no wlasnie-mamy je pocieszyc,spowodowac ze zapomna o przyczynie smutku a Nie wytwarzac jeszcze gorsze,negatywne uczucia.
Przyznam ze sam temat topiku jest dobry ,chcialabym zeby wypowiedzieli sie rodzice dzieci ktore stracily kogos bliskiego bo czasem sa dni kiedy jedyne rozwiazanie jakie przychodzi mi do glowy jak maluchy placza po smierci tescia to przytulenie przez 15 min.
A bedzie gorzej bo tesciowej Nie daja roku a dzieciaki sa bardzo z nia zzyte. O reakcji meza Nie chce nawet myslec,zalamie sie kompletnie.