Witam wszystkich, juz kiedys pisalam o podobnej sytuacji (nie mam teraz pojecia gdzie to bylo) moze podsuniecie mi jakies rozwiazanie, no to do rzeczy, Rano odkrylam ze ktos wlamal mi sie do samochodu, nic nie zginelo, jedynie w zamku byla wkrecona duza sruba,od strony kierowcy, a samochod otwarty, we wrzesniu zeszlego roku mialam identyczna sytuacje, z tym ze poradzili sobie bez dewastowania zamka, potem probowali dobrac sie do domu, zglosilam na policje probe wlamania do domu, o samochodzie tylko napomnknelam, bo nic nie zginelo, podejrzewam ze to malolaty z garazu obok, non stop cos tam majstruja w tym garazu, zaden z nich nie pracuje a maja rodziny, zreszta maz slyszal ze ktos na kladzie jezdzil w nocy, oni na takich jezdza.
jestem zalamana, czego oni k***wa odemnie chca? nikomu w droge nie wchodzimy, nie przeszkadzamy, zdaza mi sie nawet czasami byc mila,,, i jak sobie pomysle ze wracal w nocy z pracy przez parking

kolezanka mnie wyrzucila kawalek od domu, czemu wlasnie wczoraj nie pojechalam samochodem? A jakbym tam kogos nakryla jak sie dobiera do samochodu i dostala bym w leb?
Co ja mam robic? isc na policje zeby wlaczyli znow na dwa dni latarnie na parkingu czy powyrywac tym czukom nogi z dupy? czyt. nastraszyc,
ps; przepraszam za bledy i chaos, zmeczona jestem strasznie.