Moj stosunek do wiary i religii.Po wszystkich przebytych doswiadczeniach i poszukiwaniu wlasciwej drogi dobrnelam do momentu gdzie stoje na rozdrozu. Na chwile obecna nie neguje ani nie potwierdzam istnienia Boga.Przychylam sie bardziej ku tezie , ze istnieje , choc nie mam na to namacalnych dowodow.Chcialabym wierzyc , ze jest. Nie utozsamiam sie z zadna religia ,
W stosunku do innych wierzacych lub zaprzecajacych Jego istnieniu absolutnie nie robi mi roznicy jakie pogady religijne ktos posiada.W zaden sposob nie wplywa to na moj odbior danej osoby, mojej sympatii czy jej braku.Moj stosunek do kogos nie zmienia sie w zaden sposob jesli ktos opowiada mi o swoich wierzeniach.Moge nie rozumiec , postrzegac inaczej ale daleka jestem od wdawania sie w klotnie czy udawadnianie swoich racji.Wiara jest dla mnie bardzo osobista sprawa.
Dlatego podpisuje sie pod slowami kolezanki szklanki :
Cytat:
2012-03-14 10:42:53, kolezanka_szkla napisał(a):
Krytyke wiary - jakiejkolwiek - uwazam za totalne chamstwo i kompletny brak kultury. Szkoda mi czasu na dyskutowanie i przebywanie z takimi ludzmi.
Bardziej szanuje osobe gleboko wierzaca (nie mylic z fanatyczna) , ktorej wiara nie opiera sie tylko na slowach ale rowniez na wprowadzaniu zasad w czyn , nawet jesli jest wysmiewana czy wytykana palcami niz zaklamanego hipokryte.
Pseudo Katolicy , pseudo Swiadkowie Jehowy czy pseudo Muzulmanie sa dla mnie przykladem Dulszczyzny .Nie popieram obludy i pozoranctwa jesli chodzi o wiare.
Przerazaja mnie fanatycy.
“Wiara sie latwo zmienia w fanatyzm.Tolerancja jest corka watpliwosci.Oto dlaczego pani z cala swoja wiara jest bardziej napastliwa w stosunku do mnie niz ja . zatracony bezboznik w stosunku do pani”
Remarque .
Nie napadam na nikogo ze swoja wizja swiata , uwazajac ja za najbardziej wlasciwa i jedynie sluszna.Nie wysmiewam , nie wyszydzam , nie krytykuje .Niemniej oczekuje tego samego w stosunku do mojej osoby.Skoro ja jestem w stanie nie wierzac w czyjs system wartosci porozmawiac o nim i zastanowic sie nad soba bez krzyku i przepychanek slownych milo by bylo gdyby ktos rowniez zrewanzowal sie podobna postawa.W przewazajacej czesci zdarza sie jednak tak , ze glosno domagamy sie szacunku dla wlasnych przekonan kompletnie ignorujac wierzenia innych .
„Wszyscy mamy zawsze rację (w swoich poglądach na życie czy wiare ), gdyż zawsze demonstrujemy to w co wierzymy, iż jest prawdą. Jeśli wierzysz, że życie jest ciężkie, masz rację. Będziesz gromadził wszelkie dowody, których trzeba, by przekonać siebie i innych. Jeśli wierzysz, że życie jest łatwe, masz rację w takim samym stopniu.
Wyjaśnia to, dlaczego całkowicie wykluczające się systemy przekonań mogą być tak samo dobrze udokumentowane. Kwesta słuszności lub jej braku staje się absurdalna, kiedy uświadomisz sobie, że każdy ma rację. W swoim wlasnym umysle
”
Bob Mandel „Terapia otwartego serca”
Ktos poruszyl ciekawa kwestie wstydu jesli dochodzi do rozmow o Bogu.Nigdy tego nie rozumialam .Nie pojmuje czemu rozmawianie o Bogu jest krepujace czy niewlasciwe.Jak dlugo rozmawiamy kulturalnie , szanujac swoja odmiennosc z przyjemnoscia (zachowujac balans i zdrowy rozsadek )porozmawiam rowniez o Bogu i zagadnieniach religijnych.
Zawsze zastanawialo mnie jak to jest , ze tak chetnie przyznajemy sie do picia , cpania, zdrady, klamstwa czy innych uwazjac je za naturalne czy nawet cool ale kiedy mamy przyznac sie do naszej wiary uwazamy to za temat wstydliwy i passé.Nie jest trendy byc osoba wierzaca a przy okazji mozna sie narazic na czyjs atak czy wysmianie.
[ Ostatnio edytowany przez: EFKAKONEFKA33 14-03-2012 20:28 ]
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.