2013-07-26 04:55:06, mr_ozu napisał(a):
2013-07-25 16:22:13, katarzyna85 napisał(a):
Ciekawe jak Karolcia,mam nadzieje ze wszystko dobrze u niej i ze maluszka ma juz przy sobie
Hmm... o tej porze trwała nasza wspólna męczarnia. To był pierwszy i ostatni poród naturalny w którym uczestniczyłem! A na sali mówiłem że i ostatnie dziecko.
Ale po kolei.
Zaczęło się obiecująco, położne, badania - wszystko fajnie i dobrze nas nastrajało. Pomijam nieprzespaną całą noc. Karola w sumie nie przespała 3 z rzędu, odkąd zaczęły sie skurcze i bóle krzyżowe. Na 10:30 mieliśmy umówione wywołanie. Ale już po 7 jechaliśmy do szpitala z powodu bólów nie do wytrzymania.
W szpitalu kroplówka nawadniająca, i moja żona dzielnie znosząca skurcze. Po badaniu: mimo 3 dni skurczy, rozwarcie 3 cm. Ale jedziemy, na leżąco, piłka, itd. gdzieś od 13 do 17. W międzyczasie decyzja o wywołaniu porodu przez przebicie pęcherza. Wody odchodziły, żona była dzielna, szło jej znacznie lepiej niż w domu, mimo, że ból większy.
Następne badanie, rozwarcie 4-5 cm i coraz większe bóle, utrata kontroli nad tym. Pomagałem jak mogłem, ale cóż to za pomoc w obliczu takich bólów. Gaz pomagał może godzine, ale później i tak bez niego ani rusz. Płacz, coraz większe bóle i skurcze, jęki, krzyki. Karola odchodziła od zmysłow, ogólnie kryzys. Sam nie wierzyłem w pozytywne zakończenie. Pusty wrok, kolejene skurcze, nieregularne, mocne, jeden po drugim. Ani chwili wytchnienia.
W koncu pytanie położnych: Epidural? W sumie przez naszą salke przewinęło sie ich z 10. KTG cały czas podłączone.
Znieczulenie przyniosło ulge jak nigdy, nie umiem tego do niczego porównać. I potem oksytocyna, kroplówka itd. Karola okablowana, ale odzyskała pełnie świadomości. Czekamy na małą, w końcu zmożony zasypiam, Karola też. Budzi mnie położna, wręcza jakiś śmieszny strój i mówi, że akcja się nie powiodła, nie wiem w sumie dalej dlaczego, oksytocyna nie dała rady, jedziemy na operacje! Szast prast i już słyszymy płacz


Po tym wszystkim wnioski mam następujące: Następne dziecko, o ile będzie, będzie od razu cesarka. Nie zamierzam przechodzić znowu tego samego. Drugi wniosek jest taki, że nabrałem jeszcze większego szacunku do mojej żony - nigdy nie zapomnę tego "porodu". Mimo że ona po epiduralu już mówiła że większości nie pamięta. I dobrze.
Najważniejsze że córka zdrowa, i żona też


Z serca gratuluje!
Mam nadzieje,ze moj Maz bedzie rownie dzielny jak Ty

