Krwawy dyktator i zbrodniarz, fanatyczny katolik, stoi teraz przed Stwórca - być może rekomendowany przez byłego Papieża. Jego ręce ociekają krwią tysięcy zamęczonych Chilijczyków, których jedyną winą było, że opowiedzieli się przeciwko wojskowej juncie albo nie ukrywali swoich lewicowych poglądów. Dzień przed krwawym zamachem 11 września 1973 roku, socjalistyczny prezydent Allende, legalnie wybrany przez naród, na wieść o możliwym puczu, roześmiał się: - Nie ma się czego bać, zawsze możemy liczyć na generała Pinocheta. To mój ukochany druh i sojusznik. Później widząc "druha" wchodzącego na czele bojówki do prezydenckiego pałacu, strzelił sobie w usta serią z pistoletu maszynowego. Rozpoczął się potworny terror. W całym kraju stworzono ponad czterysta obozów koncetracyjnych (w tym na stadionie sportowym w Santiago), w którym zamęczono tysiące często zupełnie niewinnych ludzi. Przed śmiercią wyłupywano im oczy, obcinano genitalia, dłonie, stopy, języki, rozcinano brzuchy, nadcinano ścięgna i żyły, przewiercano kolana, oblewano benzyną i podpalano głowy, rozrywano dzieci. Wszystkie bez wyjątku uwięzione kobiety zostały przed śmiercią wielokrotnie zgwałcone. Jeśli brak urody więźniarki odstręczał oprawców, stosunek z nią odbywały... specjalnie tresowane[...]. Mężowie (i dzieci) gwałconych musieli brać udział w turturach i egzekucji i czekać na własną śmierć, na którą trzeba było sobie zasłużyć, na przykład torturując współwięźnia...
- Nawet liść w tym kraju nie śmie drgnąć bez mojej wiedzy. A jeśli drgnie, to należy go ściąć! - mawiał dyktator, a zausznicy śmiali się z dowcipu i... ścinali. Do dziś nie można odnaleź grobów ponad trzech tysięcy tych "liści". Później przyszedł czas na konstytucję, która pod dyktando teoretyków z Opus Dei została napisana od nowa w taki sposób, że na wieki gwarantowała juncie rządy w Chile nawet wówczas, gdyby przegrała z kretesem wybory (jeśliby takie rozpisano) i tak miała zagwarantowane 51% w parlamencie. Gigantyczny kryzys gospodarczy jaki wkrótce opanował kraj tylko wzmocnił fale represji i terroru. Nie zamierzam przytaczać tu najnowszej historii Chile. Dość powiedzieć, że w różnoraki sposób Pinochet gnębił swój kraj aż do roku 1990. Później uciekał przed sprawiedliwością, udając obłęd, nowotwór, całkowitą amnezję lub twierdząc, że o żadnych zbrodniach nic nie wiedział. W końcu został aresztowany w Londynie w r. 1999, a półtora roku później deportowany do ojczyzny, gdzie wytoczono mu ponad 500 procesów. Gdyby stanął przed sądem, łączna kara, która mu groziła, opiewałaby na ponad 7 tysięcy lat więzienia, w tym 40 wyroków śmierci. Ale kilka dni temu "uciekł", a Chile odetchnęło, choć nadal leczy rany. W 1999 Pinocheta odwiedzili w Londynie przedstawiciele polskiej prawicy, składając mu - jako obrońcy katolickiej wiary i bojownikowi z komunizmem - najwyższe uszanowanie. Ponowie Tomasz Wołek, Michał Kamiński i Marek Jurek wręczyli zbrodniarzowi pamiątkowy ryngraf z Matką Boską w dowód uznania zasług. Jest pan wielkim człowiekiem, wielkim przywódcą i niezłomnym bohaterem - oświadczyli w załączonym liście... W poniedziałek, 11 grudnia, odbyła się w TVN uczona dysputa. Biorący w niej udział dziennikarze, całkiem poważnie porównywali generała Pinocheta z generałem Jaruzelskim, reasumując, że: "Niewiele ich różni. Obaj mają na rękach krew" - oświadczył Jerzy Marek Nowakowski z "Wprost" i dodał, że mord na Popiełuszce równoważny jest ze zbrodniami chilijskiego dyktatora. Czy na tej sali jest lekarz?
zepsute media emitują koszmary, o samochodach które zżarły Pary-ż