MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Jak działają brukowce...

następna strona » | ostatnia »

Strona 1 z 2 - [ przejdź do strony: 1 | 2 ] - Skocz do strony

Postów: 10

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

SweetLiar

Post #1 Ocena: 0

2015-03-15 15:07:13 (9 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

Zakładam ten temat w celu ... informacyjno- rozrywkowym, po uprzedniej konsultacji z Dwunastym. Nie podaję skąd pochodzą cytowane przeze mnie fragmenty i forumowiczów proszę o to samo, inaczej wyjdzie to na reklamę i zakończy się zamknięciem tematu. Z góry dziękuje :-)

Jak działają brukowce, jakie stosują sztuczki i dlaczego sami nieraz dajemy im wiarę? Albo nie daj Boże sami damy się im wkręcić? Trochę przerażajace jest to, jak w poniższym fragmencie, byle pismakowi udało się zdobyć tak cenną informację gdzie spędzi urlop pani minister. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że od tamtej pory urzędnicy i odpowiednie służby odrobiły lekcje. Miłej lektury i nie dajcie się nigdy wkręcić :-)

"Jest taki temat, trudny, ale spróbuj. Trzeba namierzyć Annę Fotygę na urlopie, jak ci się jakimś cudem uda, to się kopsniesz za nią na kilka dni do jakiegoś Kołobrzegu"- zachęcał szef. Co trzeba zrobić? Ano znowu rozkręcić półlegalną akcję. Podając się za kogoś innego, wycisnąć od wspołpracowników szefowejdyplomacji w rządzie PiS, gdzie i kiedy ta wybiera się na urlop. "Tylko, broń Boże, nigdy nie podawaj się za naprawdę istniejącą osobę albo instytucję, bo jak to wyjdzie na jaw, to idziesz do paki" - pouczał mnie mój przewodnik po dziennikarstwie naprawdę "śledczym". Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Od dawna byłem fanem takich filmów, jak "Kariera Nikodema Dyzmy" z Wilhelmim i "Konsul" z Fronczewskim. Byłem przekonany, że tak jak ci bohaterowie w Polsce naprawdę dużo można zrobić "na bajerze". Bo mimo, że komuna padła dwie dekady temu, nadal mocno tkwiła w mentalności "Polactwa". A to skutkowało tym, że wszystko da się jakoś załatwić. Układy i układziki. Wystarczy sprawić wrażenie, że ma się możnych politycznych protektorów i przyjaciół, aby być po prostu chamem, który wszystko bierze gwałtem. No i okazało sie, że moja teoria niewiele mijała się z rzeczywistością. Zgodnie z radą bardziej doświadczonego kolegi zacząłem wydzwaniać do ministerstwa , przedstawiając się jako... komandor z Biura Ochrony Parlamentu (oczywiście taki stopień jest tylko w marynarce, a właściwa nazwa służby to Biuro Ochrony Rzadu, więc podwójny fejk). Moim wkrętkowym alterego był Aleksander Pawik. "Dzień dobry, Aleksander Pawik z Biura Ochrony Parlamentu z tej strony"- dodzwoniłem się do gabinetu politycznego pani minister. Głos modelowłem na nieco niższy, niż mam w rzeczywistości, jednocześnie chciałem mu nadać nutę znudzenia, która od początku wskazywałaby rutynowość moich działań. Te detale grają rolę przy tego rodzaju wkrętach. Ton głosu, legenda, którą się sobie wymyśliło, a czasem nawet nagle skrócenie dystansu z rozmówcą- te elementy mogły decydować, czy ktoś uwierzy w twoją bajkę, czy też przejrzy nieczystą grę. A to drugie nie zdarzyło mi się nigdy. "Przepraszam za zawracanie tyłka, ale dzwonię z polecenia szefa w pewnej delikatnej sprawie"- zastosowałem chwyt skracając dystans i dając do zrozumienia, że to o co proszę rozmówcę rownież uważam za stratę czasu, no ale takie mam służbowe polecenia. Przed jadącym na tym samym wózku ludzie nadzwyczaj chętnie i szybko się otwierają. Urzędniczka z gabinetu politycznego Ministerstwa Sraw Zagranicznych niemal zaświergoliła z zadowolenia. Słysząc, że dzwoni do niej agent służb, pewnie oczami wyobraźni po drugiej stronie kabla widziała już jakiegoś przystojniaka w stylu Jamesa Bonda. Nie mogła wiedzieć, że wkręca ją tłusty pismak. "Przygotowujemy grafik urlopów wszystkich ministrów. Problem w tym, że cześć z nich nie chce zdradzić nam swoich wakacyjnych planów, bo woli wyjechać bez ochrony, a na to oczywiście nie możemy się zgodzić" - mówiłem zatroskany. Gdy w słuchawce słyszałem tylko uległe potakiwanie, postanowiłem zaatakować. "Dlatego to pani musi mi podać termin i destylację wyjazdu pani minister, pojedziemy tam za nią incognito, będziemy pilnować tak, że niczego nie zauważy". Pięć sekund potem już zapisywałem dokładną datę i godziny wylotu z Okęcia do jednego z tureckich kurortów. Cel osiągnięty, ale misja jeszcze nie skończona. Do końca trzeba pozostać bowiem w swojej roli. Dobrze wkręcony to ten, który o tym, że został wkręcony, nigdy się nie dowie. "Proszę wybaczyć, ale muszę jeszcze wygłosić formułkę, te cholerne przepisy"- kajam się na koniec. "Dobrze, dobrze, rozumiem"- mówi urzędniczka, przekonana, że uczestniczy w tajnej akcji. "Wszelkie szczegóły tej rozmowy proszę pozostawić do swojej wiadomości pod groźbą sankcji karnej. Czy pouczenie jest zrozumiałe? Dobrze. Informuję, że nasza rozmowa była rejestrowana" Wyglada na to, że jadę na półtora tygodnia do Turcji. Zanim ogłosiłem dobrą nowinę, sprawdziłem: są jeszcze bilety na ten sam lot i miejsca w wypasionym hotelu. Cudnie!
cdn.
Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

stanislawski

Post #2 Ocena: 0

2015-03-15 15:47:12 (9 lat temu)

stanislawski

Posty: 7976

Mężczyzna

Z nami od: 10-04-2008

Skąd: Narnia

Widać, że to nie żaden "byle pismak".
Tutaj co drugie zdanie nadawałoby się do podręcznika osób działających w tej branży i podobnych.
Kiedyś studenci z Nauk Politycznych i z Dziennikarstwa dostawali propozycję wyboru pomiędzy Żandarmerią z Kontrwywiadem - jak chodzi o wojsko po studiach.

Rozumiem wszakże, że "byle pismak" to związek frazeologiczny stosowany przez osoby, które mają blade pojęcie o świecie mediów i uważają dziennikarzy za przedstawicieli "onych".

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

stanislawski

Post #3 Ocena: 0

2015-03-15 15:52:52 (9 lat temu)

stanislawski

Posty: 7976

Mężczyzna

Z nami od: 10-04-2008

Skąd: Narnia

A dlaczego ktoś podejmuje takie działania - poza tym, że dla zarobku (z powodu podległości służbowej).

I tym tekście to dało się odczuć. Otóż wyciągniecie informacji z matołka, zwłaszcza tam gdzie jest to niedozwolone; pokierowanie urzędnikiem, któremu się wydaje, że to on ma władze i że jest "authority" - daje sporą satysfakcję.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

SweetLiar

Post #4 Ocena: 0

2015-03-15 17:24:03 (9 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

No masz rację, nie zupełnie byle pismak, a doświadczony dziennikarz, tyle że to były jego początki w brukowcu i pierwsza akcja (jeśli mu wierzyć) tego kalibru. No i poszło jak po maśle. Trochę mnie to zdzokowało bo co innego wkręcić sekretarkę burmistrza, wójta czy chociażby nawet wojewody, ale datę i miejsce urlopy pani minister? Zresztaą nawet od matołka nie wyciągnął byś takiej informacji gdyby istniały odpowiednie procedury na ich udzielanie. Może teraz wygląda to już inaczej niż te kilka lat temu.
Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

SweetLiar

Post #5 Ocena: 0

2015-03-15 18:59:53 (9 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

"O takiej sytuacji opowiedział mi jeden z paparazzich, którego wysłano na "przeżyciówkę" kierowcy, który nie przeżył zdarzenia z TIRem. Rzecz miała miejsce pod Poznaniem. Mały, zadbany domek jednorodzinny. Dzwonek do drzwi. Dziecko krzyczy w niebogłosy: "Mamo, mamo, ktoś dzwoni". Otwiera radosna kobieta przed trzydziestką. U jej nóg uczepiona jest zgraja dzieciaczków. Fotograf przedstawia się i składa kondolencje z powodu tragedii, która dotknęła tę rodzinę. Ale kobieta nie przestaje się uśmiechać. Mówi mu, że najwidoczniej pomylił adresy. W głębi domu dzwoni telefon. Nie zamykając drzwi kobieta przeprasza na chwilę, obiecuje że zaraz pomoże znaleźć właściwą rodzinę, musi tylko odebrać. Dzwoni policja. Po chwili z głębi domu dobywa się wrzask, po którym nawet zaprawionemu w bojach i ludzkich nieszczęściach fotografowi włosy stają dęba na całym ciele. Okazało się bowiem, że był pierwszy. Cholera, był po prostu szybszy, niż powinien. Tego dnia to on został aniołem śmierci, który przyniósł do tego domu wieść o nieszczęściu. Ale to przecież nie zmienia niczego. Ma zadanie do wykonania. "Przeżyciówka". Obejmuje zaszlochaną kobietę. Sadza ją w kącie na podłodze. Bawi się chwilę z dziećmi, po czym każe im iść do swojego pokoju, bo "mamusia musi chwilę odpocząć". W kuchni znajduje jakieś zioła. Zaparza je kobiecie na uspokojenie. Sam musi się spieszyć. Czasu coraz mniej, bo zaraz pewnie przyjedzie ktoś z policji. Tym razem sam nie musiał podawać się za policyjnego psychologa, co przecież często mu się wcześniej zdarzało. Byle tylko dostać się do domu ofiary, bliżej jej zdjeć. Pod pretekstem skorzystania z toalety wchodzi do sypialni. Na szafce nocnej widzi ramkę ze zdjęciem szczęśliwej rodziny. Sekunda, dwie i ma już kilka ujęć tej fotografii. Z tego już da się wyciągnąć "przeżyciówkę". Teraz szybko do samochodu i do siedziby lokalnej redakcji. Trzeba zrzucić zdjęcia, by zdążyli je dołożyć do chwytającego za serce artykułu. Na "przeżyciówki" jeździ jeszcze wiele razy. Nigdy się już jednak tak nie spieszy. Nie chce drugi raz popełnić tego błędu i zjawić się u rodziny ofiary przed policją. Nadal musi jednak kłamać i żerować na ich nieszczęściu. Nie raz, nie dwa dziwicie się pewnie, że rodzina ofiary tak chętnie pokazuje jej zdjęcia? Często robią to nawet bez świadomości, że w momencie gdy prezentują fotografię udającymi współczucie reporterowi, on myśli głównie o tym, czy robione po kryjomu zdjęcia będą miały odpowiednią jakość, by można je było umieścić potem w gazecie. A gdy już kiedykolwiek, nie daj Boże, dotknie was jakaś tragedia, a w drzwiach zjawi się policyjny psycholog, upewnijcie się dwa razy, że ma odpowiednią legitymację. W innym przypadku możecie mieć do czynienia z tabloidowym sępem, który truchło wyczuwa z ogromnych odległości i nic, i nikt nie powstrzyma go przed żerem."

[ Ostatnio edytowany przez: SweetLiar 15-03-2015 19:01 ]

Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

SweetLiar

Post #6 Ocena: 0

2015-03-15 20:51:22 (9 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

W tym fragmencie trochę o sejmie...

Kolejna wizyta w sejmie. Biuro przepustek, kontrola na bramkach i w drogę. (...) Najpierw kuluary. To tam posłowie najcześciej dyskutowali ze sobą w luźniejszej atmosferze, dobijali targów, kłócili się, ale też obściskiwali. W świetle telewizyjnych kamer skakali sobie do oczu i odgrywali krwawe widowisko dla gawiedzi, w kuluarach, gdzie telewizja nie ma wstępu, okazywało się, że nie tylko się kolegują, ale nawet przyjaźnią. Jedni bez drugich niemogący żyć, w końcu te niby-konflikty konstytuują jakąkolwiek zasadność ich istnienia. (...) Tak jak wszędzie życie towarzyskie w sejmie kwitnie najbujniej w kancerogennych oparach palarni. Dlatego, mimo że sam nie palę, truję się razem z innymi. Obok mnie stoi Ewa Kopacz. Zaciąga się mocno, rozkoszuje się, gdy dym wypełnia jej płuca. Nie ma się co dziwić. W końcu w momencie, który opisuję, była ministrem zdrowia. Próbuję zagaić rozmowę. Kopacz patrzy na mnie przerażona. Zasłania dłonią usta i szepce: "Panie redaktorze, nie mogę teraz rozmawiać. Wypadł mi ząb, muszę za chwilę jechać do dentysty" - spowiada mi się, pracownikowi brukowca. (...) Wybiegam z palarni i natychmiast dzwonię po paparazzich.. Piętnaście minut pózniej siedzimy już w aucie i czekamy na służbową škodę pani minister. Plan jest prosty - jedziemy za nią i dokumentujemy jej wizytę u dentysty. Pózniej sie napisze, że prywatną limuzyną jeździ załatwiać prywatne sprawy. Kąsek okazuje się jednak o wiele bardziej smakowity, niż się to zapowiadało. Pani minister Kopacz z zębem, a właściwie bez niego, jedzie służbową limuzyną do dentysty, ale w ... oddalonym o ponad sto kilometrów od Warszawy rodzinnym podradomskim Szydłowcu. Czy mogłem sobie wyobrazić lepszy rozwój wydarzeń? Nie. A morał z tego taki, żeby na dziennikarza brukowca i paparazzo zawsze uważać i nigdy nie robić sobie z nich powierników własnych sekretów.
Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

stanislawski

Post #7 Ocena: 0

2015-03-15 22:22:35 (9 lat temu)

stanislawski

Posty: 7976

Mężczyzna

Z nami od: 10-04-2008

Skąd: Narnia

To z urzędnikiem mniejszego i większego kalibru - to bym zrobił. Nawet jakbym miał go wp. na minę.
Takiej "przeżyciówki" - nigdy. Za żadne pieniądze.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

ewamik

Post #8 Ocena: 0

2015-03-15 22:39:48 (9 lat temu)

ewamik

Posty: 4126

Kobieta

Z nami od: 30-10-2007

Skąd: London

ach te hieny.....
wiem z jakiej ksiązki pochodzą fragmenty,mam ją w domu

[ Ostatnio edytowany przez: ewamik 15-03-2015 22:41 ]

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

SweetLiar

Post #9 Ocena: 0

2015-03-15 23:03:43 (9 lat temu)

SweetLiar

Posty: 10986

Kobieta

Z nami od: 05-02-2015

Skąd: Lądek - Zdrój

Cytat:

2015-03-15 22:39:48, ewamik napisał(a):
ach te hieny.....
wiem z jakiej ksiązki pochodzą fragmenty,mam ją w domu

[ Ostatnio edytowany przez: <i>ewamik</i> 15-03-2015 22:41 ]



Dzieki Ewa. Zostawmy to w klimacie "czytelniczym"... Bo co tu komentowac??? W sumie nic... ALe kto przeczyta, tyle jego :-8
Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Onieznajomy

Post #10 Ocena: 0

2015-05-28 18:28:59 (9 lat temu)

Onieznajomy

Posty: 4046

Mężczyzna

Z nami od: 02-09-2011

Skąd: Glasgow

Kolonko obnaza brukowce:

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

E-mail

Strona 1 z 2 - [ przejdź do strony: 1 | 2 ] - Skocz do strony

następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,