Prezydent oświadczył, że wyjechał z kraju "aby zapobiec rozlewowi krwi". Jego ustąpienia od wielu tygodni domagali się rebelianci i opozycja. Doradcy byłego prezydenta mówią, że teraz będzie on szukał azylu za granicą: prawdopodobnie w Maroku, Tajwanie lub Panamie. Jednak władze Maroka już oświadczyły, że schronienia Aristide'owi nie udzielą.
Tymczasem w drodze na Haiti jest już kilkuset amerykańskich żołnierzy. Wysoki rangą urzędnik Białego Domu powiedział, że żołnierze piechoty morskiej mają jedynie zapewnić bezpieczeństwo ambasadzie USA w stolicy Haiti Port-au-Prince. Przyznał jednak, że jeśli haitańskie władze poproszą, żołnierze mogą również utworzyć kordon wokół innych budynków rządowych w mieście. Potem zaś Amerykanie prawdopodobnie będą uczestniczyć w misji międzynarodowych sił stabilizacyjnych.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.