Rosyjski koncern przestał tłoczyć surowiec do gazociagów przebiegających przez Białoruś po tym, jak Mińsk odmówił Gazpromowi sprzedaży krajowego operatora gazociągu oraz płacenia za gaz prawie dwa razy więcej niż dotychczas.
Brak porozumienia między Białorusią i Rosją może dotknąć miedzy innymi również Polskę, odbierającą rosyjski gaz z gazociągu przebiegającego przez Białoruś. Choć, jak zapewnia rzeczniczka PGNiG Małgorzata Przybylska, na razie gazu w Polsce nie zabraknie.
"Mamy zapasy we własnych podziemnych magazynach, możemy zwiększyć wydobycie w Polsce i w końcu mamy dwa połączenia – z Ukrainą w Drozdowiczach i z Niemcami w Lasowie, gdzie gaz płynie wciąż bez zakłóceń", mówi rzeczniczka PGNiG.
Małgorzata Przybylska przyznaje jednak, że w razie przedłużania się kryzysu, dostawy gazu mogą zostać obcięte - w pierwszym kolejności dla przemysłu ciężkiego. Kilka dużych zakładów chemicznych już zostało powiadomionych o możliwej konieczności oszczędzania gazu.
Nie grożą za to przerwy w dostawach dla odbiorców indywidualnych, szkół i szpitali.
Komentatorzy podkreślają, że Polska jest niemal uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu. Projekt budowy gazociągu z Norwegii - autorstwa poprzedniego rządu - został zarzucony przez ekipę Leszka Millera.
Wstrzymanie dostaw gazu na Białoruś spowodowało gwałtowną reakcję prezydenta Łukaszenki. Wezwał on białoruskiego ambasadora w Moskwie na pilne konsultacje. Rząd Białorusi mówi o szantażu ze strony Moskwy. Jednocześnie jednak Łukaszenka już mówi, że zapewne zgodzi się na podniesienie ceny surowca.
Rosjanie zablokowali również tranzytowy przesył gazu, twierdząc, że odcięci od dostaw Białorusini byli gotowi podkradać go właśnie z tranzytu.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.