Wyjątkowość spotkania polega - według obserwatorów - na tym, że po raz pierwszy trzem przywódcom będzie towarzyszyło wielu ministrów. Mówi się nawet o spotkaniu trzech rządów. (
Szczyt ma być próbą pokazania "nowego ducha europejskiej współpracy", po nieporozumieniach, jakie narosły w trakcie wojny w Iraku i w czasie uzgadniania europejskiej konstytucji.
Obserwatorzy spodziewają się, że w wyniku spotkania pojawią się wspólne propozycje reform gospodarczych w Unii, które nadałyby dynamikę gospodarce kontynentu i zmniejszyłyby bezrobocie.
We wtorek premierzy Polski, Włoch, Hiszpanii, Holandii, Portugalii i Estonii zaapelowali o wypracowanie konsekwentnej polityki budżetowej i reformy gospodarcze w Unii. List opublikowany w przeddzień szczytu "wielkiej trójki" w Berlinie oceniono, jako "salwę ostrzegawczą" przed spotkaniem.
Według dzisiejszego "Financial Times’a", Warszawa postrzega trójkąt Berlin-Paryż-Londyn, zwany też "dyrektoriatem", z wielką podejrzliwością, gdyż ma ambicje odgrywania większej roli w Unii i obawia się wykluczenia z unijnego centrum decyzyjnego.
"Financial Times" cytuje ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza, który mówie, że "nie uważa, by dyrektoriat był dobrym rozwiązaniem, jeśli miałby podejmować decyzje, "przyklepywane" potem przez innych".
Węgrzy, Czesi i Słowacy cytowani przez korespondentów gazety uważają współpracę francusko-niemiecko-brytyjską za pożądaną - jeśli nada ona Unii nowy impet. Wraz z Polakami cieszą się natomiast, że do Niemców i Francuzów dołączyli Brytyjczycy. "Stwarza to mniejsze ryzyko tajnych porozumień", cytuje wschodnioeuropejskch dyplomatów londyński dziennik.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.