Prezydent Mohammad Chatami oświadczył podczas wielkiego wiecu w stolicy kraju Teheranie, że Iran znalazł się na rozdrożu - może naśladować Zachód, co będzie skutkować – według Chatamiego – utratą tożsamości, może wybrać ekstremizm lub drogę reform. Prezydent zdecydowanie opowiedział się za tym ostatnim rozwiązaniem – powiedział, że to jedyna właściwa droga. W swoim wystąpieniu Chatami odniósł się m.in. do obecnych problemów, związanych ze skreśleniem przez konserwatywną Radę Strażników Rewolucji z list wyborczych do parlamentu 2,5 tys. kandydatów, głównie reformatorów. Podkreślił znaczenie demokracji i wyraził sprzeciw wobec próbom jej ograniczania. Chatami zapowiedział, ze pozostanie na stanowisku do końca kadencji, która upływa w przyszłym roku.
Korespondenci podkreślają, ze znaczną część uczestników wiecu w Teheranie stanowili lojalni wobec władz urzędnicy państwowi i ich rodziny. Tradycyjnie już można było usłyszeć okrzyki "Śmierć Ameryce" i zobaczyć palone wizerunki prezydenta USA George’a Busha. Niesiono wiele transparentów z podobizną przywódcy rewolucji Ajatollaha Chomeiniego i obecnego przywódcy duchowego Irańczyków – Ajatollaha Chamenei. Obserwatorzy podkreślają, ze nie było transparentów przedstawiających prezydenta Iranu. Niewielkie były też oklaski po jego przemówieniu.
Korespondent BBC w Teheranie Jim Muir mówi, że po wyeliminowaniu wielu reformatorów z walki wyborczej przyszły kierunek rozwoju Iranu stoi pod znakiem zapytania. Siedmioletnie rządy reformatorów nie przyniosły bowiem przełomowych zmian. Zdaniem Muira kryzys polityczny związany ze zbliżającymi się wyborami świadczy dobitnie o tym, że zawiodły nadzieje na zmiany pokojowe.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.