Prezydent Rosji Władimir Putin od razu oskarżył o jego przeprowadzenie czeczeńskich separatystów. Stwierdził, że dokonali go "bandyci Asłana Maschadowa", nieuznawanego przez Rosję prezydenta tej kaukaskiej republiki.
"Ogólnie uznana zasada międzynarodowa stanowi, że z terrorystami nie prowadzi się żadnej formy dialogu, bo takie kontakty tylko ośmielają bandytów do jeszcze bardziej krwawych zbrodni. Rosja nigdy tego nie robiła i nie będzie robić. Rosja nie negocjuje z terrorystami, lecz ich likwiduje" – powiedział Putin.
Tymczasem czeczeńscy przywódcy potępili zamach. Przedstawiciel Asłana Maschadowa w Danii, Osman Ferzuali, zaprzeczył w rozmowie z BBC jakoby to oni zorganizowali zamach.
"Potępiamy wszelkie akty terroryzmu, ale chcemy zwrócić uwagę, że choć Putin mówi o międzynarodowej wojnie z terroryzmem XXI wieku, to przecież sam prowadzi kampanię terroryzmu państwowego w Czeczenii. To co się stało, to wynik brutalności Rosjan, to są desperackie kroki ofiar rosyjskiej armii federalnej" - powiedział Ferzauli.
Rosyjskie służby specjalne twierdzą, że mają portret pamięciowy domniemanego zamachowca samobójcy. Są jednak wątpliwości czy rzeczywiście był to zamach samobójczy. Wicemer Moskwy ujawnił, że na miejscu wybuchu nie znaleziono odłamków, którymi - zaznaczył - samobójcy zazwyczaj wypełniają bomby.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.