"Gazeta Wyborcza" sugeruje tę drugą wersję, pisząc że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zablokowała podejrzane konto, które na półtoraminutowym kursowym zawirowaniu miało wzbogacić się o kilka mln zł. Rzecznik prasowy giełdy, powołując się na dane z jej systemu elektronicznego zapewnia, że do oszustwa nie doszło, a rzecznik ABW zaprzecza, by prowadzono jakieś działania w tej sprawie.
W środę makler PKO złożył duże zlecenie sprzedaży z rodzaju "po każdej cenie", czyli bez stosowanych przeważnie ograniczeń cenowych. Uruchomiło to lawinę transakcji sprzedaży ze strony inwestorów zabezpieczonych przed nadmiernym spadkiem ceny automatycznymi zleceniami typu loss - stop. W efekcie kurs w ciągu kilku sekund spadł o 6 proc. Po kolejnych sekundach pojawiły się jednak zlecenia kupna, które uruchomiło podobny mechanizm - tym razem wypychający kurs gwałtownie w górę.
Według "Wyborczej" było to tylko jedno zlecenie – miało pochodzić od jednego inwestora i opiewać na miliony złotych. Gazeta sugeruje, że tajemniczy inwestor spodziewał się wcześniejszego dużego zlecenia sprzedaży po każdej cenie z PKO, dzięki czemu mógł kupić akcje tanio, by za kolejnych kilkadziesiąt sekund, kiedy sytuacja wróciła do normy, odsprzedać je z kilkuprocentowym zyskiem, w efekcie zarabiając miliony złotych.
Jednak rzecznik giełdy poinformował, że nie było jednego dużego zlecenia kupna, a tylko setki mniejszych. Sugeruje tym samym, że błyskawicznie zareagowała duża grupa inwestorów, co jego zdaniem, wyklucza możliwość nieprawidłowości i manipulacji.
Transakacja dotyczyła rynku futures indeksu WIG 20. Cena tych papierów zależy od oczekiwań inwestorów wobec przyszłej wartości indeksu 20 firm z warszawskiego parkietu. Inwestorzy "zakładają się" jaką wartość będzie miał indeks za kilka tygodni, wraz ze wzrostem oczekiwań ceny rosną, ze spadkiem - maleją.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.