Naukowcy NASA z bazy w Pasadenie w Kalifornii poinformowali, że poduszki powietrzne, które zamortyzowały lądowanie Spirita, teraz uniemożliwiają mu wyruszenie w dalszą drogę.
Sześciokołowy pojazd miał zjechać z lądownika po rampie na powierzchnię Marsa i rozpocząć fotografowanie planety oraz wiercenia geologiczne. Póki co, NASA dostała tylko panoramiczne zdjęcia terenu wokół miejsca lądowania.
Wyniki analizy tych zdjęć już zaskoczyły badaczy, którzy twierdzą teraz, że miejsce, gdzie wylądował Spirit musiało zostać zalane lawą wulkaniczną lub wytopione przez skok temperatury podczas upadku olbrzymiego meteorytu. Dotąd naukowcy byli przekonani, że otrzymają dane z koryta wyschniętej rzeki lub dna jeziora.
Amerykański lądownik jest na Marsie od niedzieli. Pod koniec stycznia po drugiej stronie planety ma wylądować kolejna sonda - Opportunity.
Tymczasem wciąż nie udało się nawiązać kontaktu z europejską sondą Beagle 2, która lądowała w święta Bożego Narodzenia. W środę, wykorzystując optymalne warunki, naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej próbowali nawiązać z nim łączność przy pomocy sondy Mars Express.
Korespondent BBC Falob Gosh podaje, że była to najlepsza szansa na odebranie sygnału od lądownika. Jednak po południu dyrektor naukowy Europejskiej Agencji Kosmicznej David Southwood miał do przekazania tylko złe wiadomości. "Będziemy jeszcze próbować, ale szanse są coraz mniejsze", przyznał Southwood.
W przyszłym tygodniu ma zostać przeprowadzona kolejna próba.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.