Organizatorzy zawodów o Puchar Świata w skokach narciarskich mieli już w tym sezonie problemy z pogodą. Do tej pory jednak zmagali się przede wszystkim z silnym wiatrem, zaś Bischofshofen powitało skoczków obfitymi opadami śniegu.
Seria treningowa rozpoczęła się z 1,5-godzinym opóźnieniem i była przerywana, ale zawodnicy i tak skakali w bardzo trudnych warunkach.
W tej sytuacji najlepiej zaprezentowali się Szwajcarzy Simon Ammann (131 m) oraz Andreas Kuettel (125,5 m).
Adam Małysz uzyskał tylko 92,5 m, co dało mu 60. miejsce. Jednak Polak – tak jak inni zawodnicy z końcówki listy startowej - miał bardzo trudne warunki. Chwilę wcześniej Niemiec, Sven Hannawald miał tylko 87,5 m, a Fin Tami Kiuru 90,5 m. Zdobywca drugiego miejsca w niedzielnym konkursie w Innsbrucku, Veli-Matti Lindstroem uzyskał 97 m. Ostatni zawodnicy (Ahonen, Pettersen) już nie skakali - nie miało to sensu, bo śnieg zalegał na rozbiegu, a prędkość na progu była mniejsza o ok. 4 km w porównaniu z zawodnikami, którzy skakali na początku.
Dalej od Małysza skoczyli dwaj pozostali polscy reprezentanci: Marcin Bachleda (111 m - 40. miejsce) i Wojciech Tajner (109,5 m - 44. miejsce).
Kwalifikacje przełożono na wtorek, na godz. 12.00 – zaraz potem rozpocznie się ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Organizatorzy imprezy zrezygnowali z systemu KO, więc do rundy finałowej zakwalifikuje się trzydziestu zawodników, którzy osiągną najlepsze wyniki.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.