Waszyngton chce, by działo się tak w przypadkach uzyskania informacji wywiadowczych o zagrożeniu aktem terroru.
Plany administracji amerykańskiej ogłosił sekretarz do spraw bezpieczeństwa narodowego, Tom Ridge: "Poprosiliśmy, by międzynarodowi przewoźnicy, jeżeli zajdzie taka potrzeba, umieszczali na pokładach samolotów szkolonych, uzbrojonych oficerów w ramach dodatkowej ochrony. Dyrektywy te wchodzą w życie natychmiast i są częścią naszych wysiłków zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa Amerykanom i osobom odwiedzającym USA".
Tom Ridge podkreślił, że przy wprowadzaniu tej nowej polityki bezpieczeństwa blisko współpracowały Wielka Brytania i Francja, gdyż uznano to za sprawę międzynarodową.
Uzbrojeni ochroniarze są obecni na pokładach samolotów w USA od dwóch lat. Tamtejsi piloci zdobyli nawet możliwość posiadania broni - po przejściu specjalnego szkolenia.
Jednak decyzja Waszyngtonu spotkała się także z krytyką. Niektórzy specjaliści ds. lotnictwa twierdzą, że takie posunięcie nie poprawi, a może wręcz pogorszyć bezpieczeństwo w powietrzu.
Tymczasem rząd brytyjski, wychodząc na przeciw Amerykańskim planom ogłosił, że przymierza się do umieszczania na pokładach samolotów transatlantyckich tajnych agentów ochrony. Uzasadniając to resort transportu poinformował, że pasażerowie muszą być bezpieczni i to usprawiedliwia podjęcie nawet tak drastycznych kroków. Zaznaczono jednak, że na razie decyzja nie zapadła, zaostrzono natomiast środki bezpieczeństwa na lotniskach.
Przed świętami Bożego Narodzenia władze USA podniosły na terenie całego kraju poziom alertu antyterrorystycznego.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.