Amerykański satelita Mars Odyssey, który w piątek wieczorem przelatywał nad rejonem, w którym miał wylądować Beagle II nie nawiązał kontaktu z sondą. Wcześniej nie udało się to również brytyjskiemu teleskopowi Jodrell Bank.
Na razie badacze nie tracą nadziei. Zapowiadają, że poszukiwania będą kontynuowane. 4 stycznia nad prawdopodobnym rejonem lądowania sondy pojawi się ponownie statek macierzysty sondy, Mars Express, który dysponuje najlepszym sprzętem do zlokalizowania Beagle’a II.
Najgorszy scenariusz zakłada, że sonda rozbiła się i jej szczątki spoczywają teraz na powierzchni Czerwonej Planety. Inne wyjaśnienie może być takie, że albo antena jest uszkodzona, albo z innego powodu sonda nie mogła nawiązać kontaktu z satelitą. Możliwe jest np. że Beagle II wylądował na pochyłym terenie.
Sonda miała wylądować na nizinie Isidis Planitia w pobliżu marsjańskiego równika. Uznano, że to w miarę równy teren, na którym Beagle II nie powinien ulec uszkodzeniu.
Jeśli statkowi macierzystemu nie uda się nawiązać kontaktu, to oznaczać to może, że sonda rozbiła się przy lądowaniu mimo, iż specjalnie zaprojektowane poduszki powietrzne oraz powłoka termiczna miały umożliwić jej działanie, nawet po dość silnym uderzeniu o powierzchnię planety.
Zadaniem ważącej 33 kilogramy sondy jest poszukiwanie śladów życia na Marsie. W styczniu na Marsie mają wylądować dwie amerykańskie sondy, których zadaniem również będzie poszukiwanie śladów życia na Czerwonej Planecie.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.