Rzecznik protestujących Leszek Miętek wystąpił z oświadczeniem o zawieszeniu strajku po tym, jak rząd poniósł porażkę w głosowaniach nad przyszłorocznym budżetem. Opozycja przeforsowała pomysł, by kosztem zmniejszenia środków specjalnych dofinansować PKP.
Opozycja wygrała dzięki głosom posłów niezrzeszonych. Środki specjalne to "zaskórniaki", które urzędy gromadzą z różnych opłat i znaczą część przeznaczają na własne cele, poza kontrolą Sejmu.
Poprawka obcina te środki o prawie połowę i przeznacza ponad 0,5 mld zł na dofinansowanie przewozów regionalnych PKP. Resztę posłowie rozdzielają na szereg celów – w tym 150 mln na metro.
Lewica twierdziła zaraz po głosowaniu, że środki specjalne to wirtualne pieniądze, poprawka rozsadzi budżet, a senat i tak przywróci wersję rządową. Mimo to kolejarze ogłosili koniec akcji.
Wcześniej rząd dawał im czas do 13.00 na podjęcie decyzji, czy akceptują przedłożony projekt porozumienia. "Czas negocjacji minął", mówił wiceminister infrastruktury Maciej Leśny, dodając, że niespełnione pozostały 2 z 9 postulatów kolejarzy.
Jak wyjaśnia Leśny, nie jest możliwe wstrzymanie na cały rok zmian w przewozach regionalnych, czyli najgorszej ze spółek PKP, ani też przywrócenie wszystkich skasowanych ostatnio pociągów.
Minister infrastruktury Marek Pol potwierdził wolę przywrócenia 288 z 518 zawieszonych pociągów. Rząd deklaruje też przekazanie samorządom 400 mln zł na zakup nowego taboru.
Strajki doprowadziły do chaosu komunikacyjnego w całej Polsce. W wielu miejscach kolejarze włączyli się do protestu spontanicznie, nie czekając na decyzję z centrali. Po kilku godzinach niektóre protesty przerywano, wybuchały jednak inne. Akcja dotknęła w największym stopniu Małopolskę, Śląsk i Pomorze.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.