Otoczenie prezydenta Rolandasa Paksasa jest oskarżane o związki z rosyjską mafią i działania na szkodę państwa. Raport w tej sprawie opublikowały niedawno litewskie służby specjalne. Zarzuty potwierdziła komisja parlamentarna. Dzisiaj powstała kolejna specjalna komisja składająca się z prawników i parlamentarzystów - jeszcze raz zbada zasadność zarzutów stawianych Paksasowi.
Prezydent zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom, mówiąc o spisku przeciwników politycznych. Przyznaje, ze w jego otoczeniu znaleźli się ludzie utrzymujący kontakty z rosyjskimi biznesmenami, o dość niejasnych powiązaniach. Przyznaje również, iż jeden z tych biznesmenów współfinansował jego kampanię wyborczą. Zapewnia jednak, że sam niczego sprzecznego z interesami Litwy nie zrobił.
Aby wniosek w sprawie rozpoczęcia procedury impeachmentu był ważny, potrzebnych było tylko 36 podpisów. Eksperci twierdzą, że skala poparcia dla impeachmentu (86 podpisów) nie daje Paksasowi dużych szans na utrzymanie stanowiska. Do usunięcia prezydenta potrzeba 85 głosów.
Obserwatorzy podkreślają, że to największy skandal polityczny z jakim musi się zmierzyć Litwa i to niemal w przeddzień wejścia do Unii Europejskiej. Niektórzy zwracają uwagę na to, że na razie Paksasowi niczego konkretnego nie udowodniono. Jak mówi ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Karp, Paksas ma wciąż nadzieję na wygraną. Jego zdaniem nawet impeachment nie musi oznaczać końca kariery prezydenta. Rolandas Paksas pozostaje liderem Partii Liberalnych Demokratów i jest popularny na prowincji. Jak mówi Karp, walka Paksasa pogłębia podziały w litewskim społeczeństwie na ubogą wieś i bogatsze miasta.
W sytuacji kryzysu politycznego popularność zdobywa rosyjski biznesmen Wiktor Uspieskich i powołana przez niego niedawno Partia Pracy.
W razie odsunięcia od władzy Rolandasa Paksasa jego funkcje przejmie marszałek Sejmu Arturas Paulauskas. W ciągu dwóch miesięcy będą się musiały odbyć nowe wybory prezydenckie.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
