Spór dotyczył kwestii rozdziału głosów w Radzie Unii. Francja i Niemcy domagają się uzależnienia siły głosów od liczby ludności. Polska i Hiszpania chcą korzystnego dla nich utrzymania podziału głosów ustalonego w Nicei twierdząc, że Europa powinna zostać solidarna i nie chcąc nadmiernego – ich zdaniem – wzrostu siły największych państw.
Po zakończeniu nieudanych negocjacji pojawiły się propozycje stworzenia wewnętrznej grupy krajów, które będą ściślej współpracować, bez oglądania się na pozostałych. Prezydent Chirac mówił po szczycie reporterom, że chce utworzenia grupy "pionierskich krajów", których integracja przebiegałaby szybciej. Podobne deklaracje pojawiły się ze strony Niemiec. Kanclerz Gerhard Schroeder stwierdził, że fiasko próby uchwalenia konstytucji może doprowadzić do utworzenia Europy "dwóch prędkości".
Ma to oznaczać przyspieszenie integracji i zostawienie w tyle krajów, którzy mają wątpliwości, czy chcą się angażować. Tak zniesiono granice w ramach grupy Schengen, w ten również sposób powstała unia walutowa – euro wprowadzono w części krajów Unii. Nie pojawiły się na razie konkrety – w jakich dziedzinach "kraje pionierskie" miałyby się integrować.
Kto zawinił? Zdaniem kanclerza Niemiec, główną przyczyną fiaska szczytu w Brukseli jest stawianie interesów narodowych nad ideą integracji europejskiej. Gerhard Schroeder powiedział, że w rozmowie z premierem Millerem zapytał się szczerze, czy polska delegacja może odejść od swej pozycji i pójść dalej. Na to pytanie miał otrzymać negatywną odpowiedź. Szef niemieckiego rządu sugerował, że stanowisko Millera mogło być podyktowane sytuacją wewnętrzną w Polsce.
Schroeder stwierdził, że ma nadzieję, iż prace nad konstytucją europejską będą kontynuowane w przyszłym roku. Niemcy liczą, że fiasko szczytu w Brukseli skłoni niektóre kraje do zastanowienia się nad sensem idei europejskiej. Tymczasem niemieccy korespondenci w Brukseli winą za fiasko konferencji obciążają jednoznacznie Polskę.
Korespondent BBC cytuje jednak jednego z oficjeli, który miał powiedzieć, że to Francja wymusiła załamanie rozmów odmawiając rozważenia jakiegokolwiek kompromisu w sprawie podziału głosów. Również premier Włoch, Silvio Berlusconi powiedział, że Polska i Hiszpania wykazały pewną elastyczność i to inne kraje, choć nie wymienił Francji i Niemiec, zajęły bezkompromisowe stanowisko.
"To nie nasza wina" Oceniając zakończony brakiem porozumienia szczyt europejski w Brukseli prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział, że nie można obarczać winą Polski. Zdaniem prezydenta, jest jeszcze czas na debatę i znalezienie drogi do zgody.
"To co stało się w Brukseli nie jest całą historią Unii Europejskiej, nie jest nawet aktem w tej historii, ale jest wyłącznie epizodem w długiej, bo liczącej już ponad 50 lat historii UE i europejskiej integracji" - powiedział polski prezydent.
Konserwatyści są wdzięczni W Wielkiej Brytanii z mieszanymi uczuciami przyjęto fiasko szczytu w Brukseli. Rzecznik opozycyjnej Partii Konserwatywnej , Michael Ancram powiedział: "powinniśmy być wdzięczni Polakom i Hiszpanom za to, że stanęli w obronie swoich interesów narodowych, czego nie chciał uczynić nasz rząd". Ucieszyli się też organizatorzy kampanii żądającej poddania konstytucji europejskiej pod referendum.
Zdaniem korespondentów, rząd wydaje się nie przejmować fiaskiem szczytu. Premier Tony Blair powiedział, że poszerzona Unia prędzej czy później dogada się w sprawie konstytucji, a na razie i tak będzie funkcjonować w myśl zasad traktatu nicejskiego.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.