Prezydent Kwaśniewski uważa, że system głosowania osłabiający polską pozycję w Unii jest nie do przyjęcia: "Jeżeli stanowisko Unii pozostanie takie jak w tej chwili, nie będziemy mogli się na nie zgodzić. Wcześniej czy później zawsze się okazuje, że słuszność jest po naszej stronie. Słusznie robiliśmy walcząc o niepodległość, słusznie robiliśmy walcząc z komunizmem i teraz robimy słusznie walcząc o zrównoważenie układu sił w Unii Europejskiej" – powiedział prezydent.
Zdaniem Aleksandra Kwaśniewskiego, nie należy się spieszyć z podejmowaniem decyzji dotyczącej systemu głosowania ponieważ "nie wiadomo co będzie dobre dla Unii za jakiś czas". Podczas zaczynającego się w piątek szczytu w Brukseli, 25 krajów przyszłej Unii ma podjąć próbę wypracowania kompromisu, głównie właśnie w sprawie systemu głosowania.
Większość państw domaga się, aby polegał on na podejmowaniu decyzji podwójną większością głosów, tzn. przez co najmniej połowę krajów Unii, reprezentujących co najmniej 60 procent unijnej populacji.
Na takie rozwiązanie nie chcą się zgodzić Polska i Hiszpania, które obstają przy zwykłym systemie większościowym przyjętym w Nicei w 2000 roku. Zgodnie z nim każdy kraj miałby określoną ilość głosów w Radzie Unii. Polska i Hiszpania otrzymały wtedy po 27 głosów, podczas gdy Niemcy, których liczba ludności jest większa od Polski i Hiszpanii razem wziętych, miałyby 29 głosów.
Polskie władze argumentują, że zachowanie takiego systemu daje mniejszym krajom szansę na współkierowanie Unią. Przyjęcie nowej formuły może je natomiast zepchnąć na margines Wspólnoty. O możliwościach kompromisu w sprawie systemu głosowania Aleksander Kwaśniewski będzie dzisiaj rozmawiał w Berlinie z kanclerzem Gerhardem Schroederem.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.