Ze względu na czwartkowy wypadek rządowego śmigłowca i doznane obrażenia kręgosłupa premier musiał odwołać wizyty zagraniczne zaplanowane na ostatnie dni przed unijnym szczytem w Brukseli 12-13 grudnia, który ma zakończyć prace nad przyszłą europejską konstytucją. Szef polskiego rządu nie pojechał do Dublina i Londynu. W tej sytuacji osobiste spotkania muszą zastąpić kontakty telefoniczne.
W komentarzu do ostatnich wypowiedzi m.in. polityków niemieckich, które sugerują usztywnienie stanowiska zwolenników odejścia od ustaleń przyjętych w Nicei, Leszek Miller mówił wczoraj, że to oznacza – jak się wyraził – "prężenie muskułów".
W czwartek do Berlina na rozmowy z kanclerzem Gerhardem Schroederem udaje się prezydent Aleksander Kwaśniewski. Niemcy są, obok Francji i Włoch, największym zwolennikiem zasad zaproponowanych przez konwent, które wiążą siłę głosu państw w Radzie Unii z liczbą mieszkańców. Tymczasem według traktatu nicejskiego Polska i Hiszpania miałyby niewiele mniej głosów niż najludniejsze państwa Unii Niemcy, Francja, Włochy czy Wielka Brytania.
Od poniedziałku Leszek Miller przechodzi ćwiczenia rehabilitacyjne. Jak powiedział dyrektor szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie dr Marek Durlik po tzw. pionizacji premier samodzielnie chodził. Wciąż nie jest jeszcze pewne czy będzie mógł pojechać na unijny szczyt w Brukseli. Dr Durlik powiedział, że decyzja w tej sprawie zapadnie w przeddzień konferencji, czyli w czwartek
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
