Obserwatorzy twierdzą, że wybory nie spełniły demokratycznych kryteriów. Przedstawiciele OBWE w Moskwie oświadczyli ponadto, że wyniki głosowania zostały zniekształcone.
Zdaniem OBWE, prokremlowskie ugrupowania rosyjskie były w czasie wyborów w lepszej pozycji, gdyż dysponowały dostępem do państwowych budynków i zasobów, co mogło mieć wpływ na wynik głosowania. Obserwatorom nie podobało się niejasne korzystanie z pieniędzy podatnika oraz państwowej telewizji w celu promowania niektórych ugrupowań.
Tymczasem prezydent Władimir Putin stwierdził, że wybory były "kolejnym krokiem wzmacniającym demokrację".
Według ciągle jeszcze nieoficjalnych danych pierwsze miejsce w głosowaniu, 37-proc. poparciem, zajęło prokremlowskie ugrupowanie Jedna Rosja. Na drugim miejscu uplasowali się opozycyjni komuniści, którzy otrzymali 12 proc. głosów. Trzecie i czwarte miejsce zajmują także związane z Kremlem ugrupowania.
"Putin dostał pakiet kontrolny parlamentu" – tak rosyjska prasa komentuje zwycięstwo proprezydenckich ugrupowań oraz klęskę zarówno lewicowej, jak i prawicowej opozycji.
W nowej Dumie prokremlowscy politycy mogą zdobyć nawet 2/3 mandatów, czyli większość wystarczającą do zmiany konstytucji. Oznacza to wzmocnienie i tak już silnej pozycji rosyjskiego prezydenta oraz dowodzi, że zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach głowy państwa Władimir Putin ma w zasadzie zapewnione, i to najpewniej już w pierwszej turze.
Bliższą konsekwencją niedzielnego głosowania będzie zmiana rządu. W Moskwie mówi się, że związanego jeszcze z Borysem Jelcynem premiera Michaiła Kasjanowa zastąpi pochodzący z Sankt Petersubrga minister finansów Aleksiej Kudrin, zwolennik większego państwowego interwencjonizmu.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.