Piotr Mierzejewski był szefem Urzędu Rejestracji Leków w czasach, kiedy resortem zdrowia kierował Mariusz Łapiński. Właśnie wtedy miało dojść do sprzecznego z prawem rejestrowania leków. Komisja resortu zdrowia ujawniła poważne nieprawidłowości w procesie rejestrowania lekarstw i zarzuciła Mierzejewskiemu wielokrotne przekraczanie uprawnień.
Tymczasem resort zdrowia przekonuje, że choć w rejestracji leków były nieprawidłowości, to pacjenci nie mają powodów do obaw. Minister Leszek Sikorski zapewnia, że leki są pod kontrolą i wzywa, by nie straszyć klientów aptek: "Pacjenci nie mają się czego obawiać. Prosiłbym wszystkich, którzy wypowiadają się na ten temat, aby wypowiadali się w oparciu o znajomość faktów, a nie hipotez" – powiedział minister zdrowia.
Nauman: resort chroni winnych Były wiceminister zdrowia, nadzorujący politykę lekową w czasie, gdy miało dochodzić do nadużyć, utrzymuje, że obecne kierownictwo resortu chroni ludzi zamieszanych w nieprawidłowości. Aleksander Nauman twierdzi, że urzędnik, którego podejrzewał o fałszowanie dokumentów, teraz jest wiceprezesem urzędu rejestracji leków.
Nauman przypomniał, że kiedy był ministrem odpowiedzialnym za politykę lekową, prezes Urzędu Rejestracji Leków złożył do prokuratury doniesienie o przestępstwie popełnionym przez Tomasza Krasuckiego. Po zawiadomieniu prokuratury z Krasuckim rozwiązano umowę w styczniu, jednak został przywrócony do pracy i pełni obecnie funkcję wiceprezesa urzedu.
Aleksander Nauman podkreślił, że nawet jeśli część leków została zarejestrowana niezgodnie z procedurami, to nie mogą one stwarzać zagrożenia dla zdrowia pacjentów.
Raport ministerialnej komisji i liczące 8 tysięcy stron materiały trafiły do prokuratury, która postanowiła dołączyć je do prowadzonego od miesięcy śledztwa w sprawie domniemanej korupcji przy rejestracji leków.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.