Jausz Sz., Anrzej B. i Konrad K. są podejrzani o działanie na szkodę stoczni. Chodzi o ponad 20 mln zł pożyczki, jaką zaciągnęli korzystając z poręczenia majątkiem stoczni, którą sami kierowali.
Tymczasem stocznia ma kłopoty finansowe, wielomilionowe długi i nie wypłaca 7 tys. pracowników wynagrodzeń w terminie. Jeszcze trzy lata temu Janusz Sz. został obwołany przez media jednym z najlepszych menedżerów w Polsce i uchodził za ojca sukcesu komercyjnego Stoczni Gdynia.
Doprowadził m.in. do kupna przez GSG upadającej Stoczni Gdańskiej, co uratowało zakład i 2 tys. miejsc pracy. Obecnie w gdańskim sądzie toczy się proces przeciwko byłemu syndykowi Stoczni Gdańskiej mecenasowi Andrzejowi W. bowiem prokuratura dopatrzyła się nieprawidłowości w procesie jej sprzedaży.
Janusz Sz., stojący przed zarzutem działania na szkodę Stoczni (chodzi o kredyty), sam stawił się do prokuratury a dwaj wiceprezesi zostali zatrzymani przez CBŚ.
Warunkiem odzyskania przez nich wolności było wpłacenie kaucji. Największą (400 tys. zł) miał wpłacić prezes Sz. Mimo upływu terminu wpłat, kaucje nie trafiły na konto prokuratury.
Jak twierdzi prokurator Krzysztof Trynka z gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, w poniedziałek prowadzący postępowanie prokurator zdecyduje o ewentualnym aresztowaniu byłych prezesów największej w Polsce i jednej z największych na świecie korporacji stoczniowych.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.