28/05/2003 12:22:57
Intrygujący pomysł opowiedzenia o ludzkości walczącej o przetrwanie ze zbuntowanymi, inteligentnymi maszynami, w realiach przypominających system operacyjny komputera, nie znalazł niestety ciekawego rozwinięcia w „Reaktywacji”. Wachowscy więcej uwagi poświęcili dopracowaniu do perfekcji efektów specjalnych niż pogłębieniu myślowej warstwy filmu. W efekcie ciekawy koncept zatrzymuje się na poziomie pierwszego odcinka, czasami zostaje nawet zepchnięty na dalszy plan, przesłonięty przez efektowne sceny gonitw, pościgów samochodowych i baletowych pojedynków kung-fu, dla których nie sposób znaleźć odpowiednika we współczesnym kinie akcji.
Czy to źle, że autorzy filmu wybrali taki wariant? Dla widowiska – wręcz znakomicie. Oglądając pełną napięcia 15-minutową sekwencję jazdy ciężarówki pod prąd po autostradzie pełnej rozpędzonych pojazdów, w których przeciwnicy toczą ze sobą walkę na śmierć i życie, trwamy w nieustannym podziwie dla pomysłowości realizatorów i kaskaderskich umiejętności aktorów. Pod tym względem bracia Wachowscy osiągnęli niebywałe mistrzostwo, kasując nie tylko pamiętną scenę z „Bullita”, ale i dziesiątki podobnych. Pojedynek na pięści i kopniaki w wykonaniu Keanu Reevesa z setką sklonowanych agentów, ukazany z nieprawdopodobną precyzją z wielu ujęć kamery, w zwolnionym i naturalnym rytmie tak, że przestaje się odczuwać różnicę pomiędzy filmem a symulacją komputerową – po prostu oszałamia. Takich atrakcji wcześniej w kinie nie było i pewnie długo jeszcze nikt ich nie powtórzy. Wszelako od dzieła, o którym pisano nie tylko w kategoriach utwo-ru rozrywkowego, w którym dostrzeżono sensowną próbę ożywienia nowoczesnego mitu o mesjaszu; od dzieła, w którym aż roi się od czytelnych nawiązań do prozy Dicka i gnostyckich legend – wymaga się odrobinę więcej.
Przed czterema laty sukces „Matrixa” zaskoczył wszystkich. Stosunkowo skromny film science fiction, wydający się niczym więcej niż zręczną kombinacją kina akcji z elementami kung-fu i sporą dawką archetypów zaczerpniętych z kultury masowej, stał się nieoczekiwanie obiektem kultu. Młodzież wychowana na grach komputerowych i Internecie okrzyknęła go manifestem pokolenia. Zachwycili się nim również badacze postmodernizmu i wyznawcy New Age, uznając „Matrix” za jedno ze sztandarowych zjawisk współczesnej popkultury. Dlaczego?
Porównywanie „Matrixa” z czołowymi osiągnięciami gatunku: „Łowcą androidów” czy z obiema częściami „Terminatorów”, coś na ten temat mówi, choć nie przynosi rozstrzygnięcia. Pobieżne streszczenie fabuły uświadamia tylko, jak bardzo różnią się te utwory, przy czym nie chodzi o jakość i ilość efektów specjalnych. Lecz o wizję świata właśnie.
Pierwsza część „Matrixa”, która święciła triumfy cztery lata temu, rozpoczyna się w momencie przebudzenia Thomasa Andersona – szeregowego pracownika firmy informatycznej i jednocześnie jednego z najlepszych hakerów (Keanu Reeves). Dzięki pomocy czarnoskórego przewodnika Morfeusza (Laurence Fishburne) i zakochanej w Andersonie Trinity (Carrie-Anne Moss), bohater doświadcza iluminacji, zdobywa wiedzę o tym, jak naprawdę wygląda świat. Nieliczna grupa takich jak on wybrańców – którzy zrozumieli swoje tragiczne położenie i znaleźli sposób, by się wyzwolić – przebywa teraz w podziemnej krainie, przypominającej wykutą w skale katedrę zwanej Syjonem.
W „Reaktywacjach” Anderson nazywany przez Morfeusza Neo, czyli wyzwoliciel, nowy mesjasz, postanawia złamać kod dostępu do matrixa – wszechobecnego systemu komputerowego stworzonego przez maszyny, a imitującego realny świat. Po długiej, pełnej pułapek (pętle czasowe) wędrówce udaje mu się w końcu stanąć przed obliczem Architekta – wyimaginowanego, czy też jak kto woli, autentycznego kreatora wirtualnego świata. Rozmowa, jaką z nim odbywa, rozegrana w scenerii przypominającej finałową sekwencję „2001: Odysei kosmicznej” (biały salon z monitorami zamiast barokowych mebli), uświadamia mu, że również jego bunt został zaprogramowany i stanowi jeden z wariantów prowadzonej jego kosztem gry. Co będzie dalej, można się tylko domyślać. Rozwiązanie poznamy w listopadzie, kiedy do kin wejdzie ostatnia część trylogii braci Wachowskich „Matrix Rewolucje”.
Metafora świata jako więzienia, życia jako heroicznej próby wyrwania się z niewoli obcych mocy (chodzi o zmysły) – chyba najbardziej trafia do wyobraźni milionów fanów „Matrixa”. Mówiąc banalnie Wachowscy, zaprzeczając wiarygodności świata widzialnego, dotknęli niezwykle czułego nerwu współczesnej wrażliwości. W dodatku czynią to w bardzo przewrotny sposób. Czuje się tu inspirację platońską opowieścią o zakutych w kajdany ludziach skazanych na wegetację w jaskini, gdzie cienie na ścianie wydają się jedyną rzeczywistością. W „Matriksie”, czyli w świecie informatycznych pozorów i fałszywych wyobrażeń, człowiek też jest niewolnikiem, lecz oczywiście nic o tym nie wie. Perfidia i wielkość pomysłu autorów filmu polega na tym, że negują oni coś, co wydaje się najbardziej oczywiste: zdolność oceny sytuacji, ludzką percepcję. W jednej ze scen „Reaktywacji” Neo patrzy na spieszących się do pracy ludzi i zastanawia się, kim oni są? Skoro wszyscy tkwimy uwięzieni w szczelnie zamkniętych sarkofagach, a nasza życiodajna energia służy za pożywienie modliszkowatym stworom – czym jest życie, które znamy?
„Ignorancja jest łaską” – to ironiczne sformułowanie często powtarzane przez bohaterów filmu, którzy pojęli, jak się sprawy mają – oddaje istotę rzeczy. Okazuje się bowiem, że w świecie braci Wachowskich wyższy stopień świadomości, dzięki któremu ludzie zdobywają wiedzę o swoim prawdziwym położeniu, wpędza w jeszcze większe tarapaty. Droga wyzwolenia z okowów zmysłowej iluzji wiedzie prosto do piekła. Wyjście poza sferę cielesności kończy się podróżą do jądra ciemności. Na tym polega umysłowa prowokacja filmu.
Co jeszcze znajdziemy u braci Wachowskich? W istocie dziwną rzeczywistością ich filmu rządzi niepojęte w swoim okrucieństwie prawo narzucone przez inteligentne maszyny. Nie chodzi tu o specjalną wydzieloną strefę, o fragment terytorium opanowanego, np. po katastrofie nuklearnej, przez zmutowane roboty czy przez kosmitów. Sprawa jest nadzwyczaj złożona, chodzi bowiem o cały wszechświat skonstruowany na wzór matrycy komputerowej. A więc pośrednio o mit założycielski, o praprzyczynę wszelkiego istnienia.
Wizja Wachowskich zmusza do spojrzenia na człowieka i rzeczywistość jak na sztuczny twór, jak na bezduszną grę, w której wszystko, łącznie z ludzkimi uczuciami i wyborami bierze udział w okrutnym programie, którego celem jest eliminacja ludzkiego gatunku. W kinie science fiction, pomimo najdziwniejszych postaci i sytuacji, granica pomiędzy subiektywnym światem obcych i obiektywnym ludzkim jest łatwa do ustalenia. Tymczasem w „Matriksie” tej granicy nie ma. Świat wokół bohaterów, który w pierwszej chwili wydaje się znajomy, okazuje się pułapką. Można się z niej co prawda wydostać, ale płaci się za to cenę jeszcze większego zniewolenia.
W przeciwieństwie do klasycznych pozycji gatunku „Matrix” dawno przestał być uważany tylko za film. Stojąca za nim mroczna filozofia, zrodzona z fascynacji wirtualną rzeczywistością, przesądziła o jego olbrzymiej sile przyciągania. A także o wielości mnożących się zaskakujących interpretacji. Są wśród nich i takie, które mówią o tym, że „Matrix” to parodia Zen, Nowego Testamentu, greckich mitów, postmodernistycznych teorii Baudrillarda (w „Reaktywacji” pojawia się postać francuskiego intelektualisty bełkoczącego coś o prawach przyczynowości), a także kpina z teorii wszechświata zamkniętego w skorupce orzecha, rozpowszechnianej przez genialnego fizyka Hawkinga oraz last but not least z hollywoodzkiego kina (moloch produkujący według sztancy w kółko to samo). Jak jest naprawdę, tego nie należy chyba definitywnie rozstrzygać, by nie narazić się zbytnio fanom „Matrixa”, którzy i tak wiedzą wszystko najlepiej.
Czy należy się dziwić, że premierze „Reaktywacji” towarzyszy największa kampania promocyjna w historii kina? Dobrze ma się sprzedać zarówno sam film jak i specjalnie przygotowana na tę okazję gra komputerowa, umożliwiająca bardziej szczegółowe poznanie niesamowitego świata wymyślonego przez braci Wachowskich. Oraz seria animacji, oparta na motywach „Matrixa”, jak również rozsiane w sieci strony www, na których można śledzić alternatywne losy trójki (trójcy) bohaterów, nie mówiąc o gadżetach, okolicznościowych komiksach itd. Szał, który ogarnął wszystkich na punkcie „Matrixa” (oczywiście zręcznie wspomagany przez specjalistów od marketingu), nie świadczy o tym, że zwariowaliśmy. Tylko o drzemiącym głęboko w nas lęku przed technologią, która zaprowadzi nas do matrixa.
JANUSZ WRÓBLEWSKI (Polityka)
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Najczęściej komentowane
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Szukasz pracy? zapisz się na kurs...
SZUKASZ PRACY ? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIA...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Paczki do polski £23.99 za p...
Najtansze Paczki do Polski £23.99 za paczkę do 24,5kgT...
Szukasz pracy? podnieś swoje kwal...
SZUKASZ PRACY? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIAC...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...