Bomby eksplodowały przed konsulatem Wielkiej Brytanii oraz siedzibą banku HSBC. Według tureckiej agencji Anatolia, za zamachami stoi Al-Kaida i grupa tureckich fundamentalistów islamskich. Korespondent BBC mówi, że wielu Turków może zastanawiać się, dlaczego atakowany jest kraj muzułmański. Jednak w oczach ekstremistów, Turcja odwróciła się od islamu i jest częścią Zachodu.
Obserwatorzy podkreślają, że Ankara jest sojusznikiem Waszyngtonu, członkiem NATO, chce wstąpić do Unii Europejskiej, ma również dobre stosunki z Izraelem. Co jednak najważniejsze, Turcja od 1920 roku, czyli ustanowienia republiki, to państwo świeckie. Zaś dla Osamy bin Ladena i jemu podobnych nie jest ważna polityka Turcji, liczy się zaś tureckie postrzeganie świata. Według korespondenta BBC, nie ma więc znaczenia, czy Ankara wyśle żołnierzy do Iraku, czy też nie; nie jest ważne, czy premierem jest świecki nacjonalista, czy muzułmański demokrata. Turcja - tak jak Wielka Brytania - jest widziana przede wszystkim jako sojusznik USA w wojnie z terroryzmem.
Zamachy w Stambule potępili wspólnie premier Tony Blair i goszczący w Londynie prezydent USA, George Bush. Brytyjski premier skrytykował opinie, że zamachy są wynikiem poparcia Londynu dla operacji w Iraku. Blair podkreślał, że to Al Kaida pierwsza zaatakowała Stany Zjednoczone. Prezydent Bush mówił, że atak w Stambule dowodzi, że stojący za zamachami nie liczą się z niczyim życiem.
To już druga seria zamachów w stolicy Turcji - w weekend obiektem ataków były dwie synagogi. Zginęło wówczas 25 osób, rany odniosło ponad 300.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.