Prezydent przyznaje, że hasło "Nicea albo śmierć" nie jest dobre, ale twierdzi, że trzeba bronić wartości jakie miał gwarantować Traktat: "My powiemy 'Nicea albo śmierć', Niemcy powiedzą 'Zmiana Nicei albo śmierć' - na tym stosie musimy wszyscy skonać, tylko pytanie po co? Ale obrona reguł przyjętych bez naszego udziału, ale które były zgodne z wizją Europy solidarnej, która się otwiera na nowe kraje, jest politycznie słuszna".
Inicjatywa prezydenta wzbudziła kontrowersje. Prezes PiS, Jarosław Kaczyński, zorganizowanie spotkania z autorami listu nazwał błędem politycznym i moralnym: "To jest list nielojalny wobec Polski. Dla niektórych wejście do UE to jest ucieczka przed polskością. Jeśli głowa państwa takich ludzi przyjmuje to jest to błąd – coś, co trzeba panu prezydentowi wytknąć".
Idei spotkania broni prezydencki minister Dariusz Szymczycha: "Politycy nie powinni bać się rozmowy ze współobywatelami – zwłaszcza, że ten list był podyktowany ich rozumieniem dobra wspólnego. Chodzi o to by stanowisko polskie w sprawie przystąpienia do UE i konstytucji europejskiej było wspólne – po to była ta rozmowa".
Wczoraj kolejny list - tym razem w obronie polskich postulatów - podpisało ponad stu przedstawicieli nauki, kultury i mediów. Domagają się w nim zachowania nicejskiego systemu głosowania we władzach Unii i odwołania się w preambule konstytucji europejskiej do tradycji chrześcijańskiej.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.