Jeśli ustawę przyjmie Sejm – szpitale, które przedstawią program restrukturyzacji, będą mogły zostać oddłużone. Placówki, które nie będą sobie radzić finansowo - upadną. Projekt zakłada, że 75 proc. udziałów spółki będzie należało do podmiotu publicznego (akademii medycznej lub ministra obrony narodowej czy spraw wewnętrznych), a pozostałą część udziałów będą mogli nabyć pracownicy, albo podmiot niepubliczny.
Posłowie widzą potrzebę zmian Jako zwolennik ustawy deklaruje się opozycyjny senator Zbigniew Religa: "Tak jest, musi wreszcie być odpowiedzialność szpitali za swój los. Szpitale, które sobie dadzą radę, zostaną na rynku – te, które sobie nie radzą, trudno – wiem, że mowie rzecz bardzo niepopularną – będą musiały upaść".
Marek Balicki z koalicji rządowej mówi tymczasem, że zgadza się z proponowanym kierunkiem zmian, ale obawia się, że to nie wystarczy: "Nawet jak przekształcimy wszystkie szpitale w spółki, czyli twarda gospodarka finansowa, ryzyko upadłości – to, jeśli nie zapewnimy równowagi między obowiązkami spółek, a ilością pieniędzy, które kierujemy na pokrycie kosztów świadczeń - będą musiały zachodzić upadłości w dużo większej liczbie, niż to jest potrzebne".
Niezadowoleni protestują Proponowane zmiany budzą tymczasem sprzeciw pracowników służby zdrowia. Oponenci planów rządowych domagają się zwiększenia kwot przeznaczanych na kontraktowanie usług. Nie zgadzają się też na komercjalizacji placówek służby zdrowia. We wtorek kilkuset pracowników służby zdrowia protestowało na ulicach Warszawy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.