Wszystkie strony deklarują gotowość do rozmów i dobrą wolę, jednak negocjacje tkwią w martwym punkcie. Zgodnie z zapowiedziami bezterminowy strajk zacznie się w czwartek o północy - mówi szef kolejarskiej "Solidarności" Stanisław Kogut: "Zostaną wstrzymane wszystkie pociągi pasażerskie i towarowe. Te pociągi, które wyjadą przed północą dotrą do miejsca przeznaczenia. My nie chcemy uderzać w najsłabszych, ale społeczeństwo też musi zrozumieć, że to jest nasza ostatnia deska ratunku i desperacja, żeby coś zrobić dla tej naszej kolei." Kogut zapewnia, że protestujący są do ostatniej chwili nastawieni na dialog, ale są też przygotowani na konfrontację.
Strona rządowa podkreśla, że w przyszłorocznym budżecie są pieniądze na spełnienie związkowych postulatów. "Zaproponowaliśmy dzisiaj kwotę 930 milionów złotych, czyli o 130 więcej niż chciały Przewozy Regionalne i to też nie znalazło uznania, więc rozumiem, ze nie chodzi o to, żeby rozwiązać problem, ale pokazać, że się istnieje" - powiedział wiceminister infrastruktury. Maciej Leśny dodał, że związki kierowane przez "Solidarność" dążą do strajku nie bacząc na to, że strajk będzie nielegalny: "W momencie kiedy strajk zostanie uznany za nielegalny pracownicy w czasie strajku nie są ubezpieczeni, nie mają prawa do świadczeń pracowniczych i mogą zostać zwolnieni jeżeli to się będzie wiązało z ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych".
Strajk zorganizowało 12 związków, zrzeszających blisko dwie trzecie kolejarzy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.