Minister Grzegorz Kurczuk nie odczytał z sejmowej trybuny zeznań komendanta, czego domagała się część posłów opozycji, jednak na ich odtajnienie nie zgodziła się prokuratura. Minister sprawiedliwości ujawnił jednak, że Antoni Kowalczyk początkowo zeznał, że nie informował Zbigniewa Sobotki (wówczas wiceministra MSWiA) o akcji policji w Starachowicach. Potem jednak komendant zmienił zeznania i przyznał, że powiedział o tym wiceministrowi. Kowalczyk był wzywany przez prokuraturę pięciokrotnie.
Kurczuk zaznaczył, że zeznania Antoniego Kowalczyka nie przesądzają o czyjejkolwiek winie czy niewinności "a Sejm nie jest organem od wydawania wyroków". W sprawę starachowickiego przecieku – obok Sobotki i Kowlaczyka – zamieszani są jeszcze posłowie Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło.
Zmianę zeznań przez komendanta głównego policji surowo ocenili posłowie Platformy Obywatelskiej. "Domniemanie niewinności nie może być przepustką do zajmowania w dalszym ciągu stanowiska. Zrozumiał to pan Zbigniew Sobotka, musi to też zrozumieć generał Kowalczyk" – powiedział poseł Konstanty Miodowicz. PO będzie wnioskować o zawieszenie komendanta i odwołanie go z funkcji
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.